W sobotę na ulice Moskwy wyszli widzowie telewizji "Deszcz". Tej niezależnej stacji grozi zamknięcie za to, że jej dziennikarze zadali pytanie, które nie spodobało się politykom i niektórym organizacjom społecznym. Telewizja zapytała - czy można było poddać Niemcom Leningrad, dzisiejszy Sankt Petersburg, a tym samym uniknąć ponad półtora miliona ofiar.



Reklama

W opinii politologa Aleksandra Gusiewa winę za tak ostre reakcje ponosi kierownictwo stacji, któremu zabrakło wrażliwości i wyczucia. Ci, którzy dziś protestowali w obronie "Deszczu", twierdzili że bronią również prawa do wolności słowa. Ich demonstracje rozpędziła policja, aresztując 40 osób.



Jeszcze jedna osoba, która dziś trafiła do aresztu to obrońca zwierząt. Mężczyzna wraz z dwójką przyjaciół w pobliżu Placu Czerwonego rozwinął transparent z napisem "Krwawa Olimpiada”. Chciał przypomnieć, że w trakcie przygotowań do zimowych Igrzysk, na polecenie władz Soczi masowo zabijano bezpańskie psy i koty.



W piątek wieczorem, gdy trwała ceremonia otwarcia Olimpiady, w Moskwie i Petersburgu demonstrowali obrońcy praw mniejszości seksualnych. Wzywali do bojkotu Igrzysk, które w ich opinii odbywają się w kraju łamiącym prawa człowieka. W obu miastach policja rozpędziła demonstracje, aresztując uczestników.