To jej szósty zawodowy triumf, a piąty w cyklu WTA. W poprzednim sezonie zwyciężyła w Adelajdzie i Rzymie. Pod koniec lutego wygrała turniej w Dausze, a dwa tygodnie temu podbiła Indian Wells. Jej największym sukcesem pozostaje wielkoszlemowy tytuł z Paryża z 2020 roku. Jedyny finał imprezy WTA przegrała w debiucie na tym etapie w Lugano w 2019 roku.
Ostatnie tygodnie to dominacja polskiej 20-latki na światowych kortach. Wygrała 17 ostatnich meczów, jest niepokonana od połowy lutego. Z jej tegorocznym bilansem 26-3 nie może się równać żadna inna tenisistka.
Szczerze mówiąc, jestem bardzo zmęczona. Ostatnie tygodnie były bardzo intensywne i nie wiedziałam, czy dam radę utrzymać serię zwycięstw. Pokazałam jednak wielką siłę mentalną. Często miałam poczucie, że stać mnie na lepsze wyniki, ale przegrywałam, nie wiedząc nawet dlaczego. W tym sezonie wszystko jednak "klika" - powiedziała Świątek w krótkim pomeczowym wywiadzie na korcie.
Zawsze myślałam, że zostanę liderką rankingu w innych okolicznościach (w poniedziałek stanie się to, bo karierę nagle zakończyła Australijka Ashleigh Barty - przyp. red.). Nie miałam wrażenia, że naprawdę na to zasługuję. Po tym turnieju czuję jednak, że zasłużyłam na to odrobinę bardziej, bo wygranie go było naprawdę trudne i daje mi to dużo pewności siebie. Mam teraz więcej zaufania do moich możliwości - dodała.
Zawodniczka z Raszyna dołączyła w sobotę do "Sunshine Double Club" - elitarnego grona tenisistek, które zwyciężyły w jednym sezonie w rozgrywanych po sobie turniejach w Indian Wells i Miami. Wcześniej dokonały tego jedynie Niemka Steffi Graf w latach 1994 i 1996, Belgijka Kim Clijsters w 2005 oraz Białorusinka Wiktoria Azarenka w 2016 roku. Świątek jest najmłodszą, której się udała ta sztuka.
Świątek została też trzecią tenisistką w historii, która w sezonie wygrała co najmniej trzy imprezy z rzędu rangi 1000. Triumfowała w Dausze, Indian Wells i Miami. Wcześniej dokonały tego Amerykanka Serena Williams (2013 - Miami, Madryt, Rzym, Toronto) i Dunka Caroline Wozniacki (2010 - Montreal, Tokio, Pekin). Świątek jako jedyna wygrała trzy pierwsze w sezonie imprezy tej rangi.
Kontrola od początku do końca
Osaka to była liderka światowego rankingu. Po raz 11. wystąpiła w finale, ale pierwszy od triumfu w Australian Open 2021, jednego z czterech zwycięstw w Wielkim Szlemie. Później miała kłopoty natury psychicznej, zmagała się z depresją, opuściła sporą część poprzedniego sezonu i do turnieju w Miami córka Japonki i Haitańczyka - określana z uwagi na liczne kontrakty reklamowe "najbogatszą sportsmenką świata" - przystąpiła jako 77. rakieta globu.
W starciu ze Świątek nie miała wiele do powiedzenia. Dziesięć minut trwał gem otwarcia, w którym Japonka serwowała. Ostatecznie obroniła dwa break pointy i objęła prowadzenie 1:0, ale był to zwiastun jej kłopotów w tym meczu. Świątek natomiast, choć nie imponowała pierwszym podaniem, to gemy przy własnym serwisie wygrywała gładko. W piątym gemie natomiast przełamała Osakę i wkrótce cieszyła się ze zwycięstwa w pierwszym secie.
W drugiej partii Polka praktycznie zmiotła rywalkę z kortu. Nieważne, czy serwowała ona, czy Japonka, gemy błyskawicznie padały jej łupem. Ostatecznie ze zwycięstwa w meczu cieszyła się po godzinie i 19 minutach. O dominacji Świątek doskonale świadczy to, że Osaka nie miała nawet jednej okazji na przełamanie.
Stałam się wywierać presję przy drugim serwisie Naomi. Choć mam za sobą tak dużo meczów, to świetnie czułam się fizycznie. Mogłam biec do każdej piłki - zdradziła Polka.
To była jej druga konfrontacja z Osaką. Zrewanżowała się za porażkę z sierpnia 2019 roku w 1/8 finału imprezy w Toronto.
W Miami, gdzie w 2012 roku najlepsza okazała się Agnieszka Radwańska, Świątek nie straciła nawet seta. Za zwycięstwo na Florydzie otrzymała 1,23 mln dolarów premii.
Wynik finału:
Iga Świątek (Polska, 2) - Naomi Osaka (Japonia) 6:4, 6:0.