Mistrzyni olimpijska z Soczi zdradziła, że podczas wielu zawodów Pucharu Świata nie mogła zasnąć do czwartej nad ranem - "udawała, że jest najnormalniej na świecie: że są treningi, starty, a ja jestem jak zawsze kąśliwa".
- Mam już dość udawania i kłamstw. Wracam teraz do treningów wcześniej, niż zakładałam, bo chcę złapać się tego, co jest dla mnie pewne, jasne - mówi Justyna Kowalczyk w wywiadzie w "Gazecie Wyborczej". I dodaje: - Skoro wszystko inne mi się w życiu sypie, to skupię się na sporcie.
Wskazuje przy tym, że "na początku maja przeżyła klasyczne załamanie nerwowe", a "bywały takie dni, gdy jedynym widokiem był sufit w pokoju. Gdy nie miała siły ani chęci wstać z łóżka".
- Teraz może być już tylko lepiej. Mój dół nie ma nic wspólnego z wygranymi czy przegranymi w sporcie. Z presją sportową radzę sobie tak samo, jak to robiłam zawsze - kwituje.