Grenia aresztowano, bo - jak piszą media - nie miał wymaganej licencji na sprzedaż większej puli biletów. Noc spędził w areszcie. Stanął przed sądem, jednak nie został ukarany, bo - jak się wyraził sędzia - zaszły okoliczności łagodzące. Jak pisze "Irish Examiner", prezes Podkarpackiego Związku Piłki Nożnej tłumaczył, że miał bilety dla swoich znajomych z Irlandii i chciał im pomóc wejść na mecz.

Reklama

Jestem w szoku. Miałem ze sobą 12 biletów dla przyjaciół. Stałem na prywatnej działce. Nie wiedziałem, że tam nie można przebywać. W pewnym momencie podeszła policja i zabrała mnie na komisariat. Tłumaczyłem wcześniej, że czekam na przyjaciół, którzy w umówionym miejscu mieli te bilety ode mnie odebrać. Niestety, policjanci mi nie uwierzyli. Myśleli, że handluję wejściówkami - tłumaczy się Greń.

Greń stanął przed sądem. Zostałem uniewinniony. Sąd oddalił wszystkie zarzuty. Znajomi potwierdzili moje słowa w sprawie biletów. Nie wiem, może będę domagał się od tamtejszej policji odszkodowania. Przecież kupione przeze mnie bilety nie dotarły do ludzi, którym miałem je przekazać - mówi członek zarządu PZPN.