Jak smakowitym kąskiem są mecze piłkarzy ręcznych, świadczą wyniki oglądalności programów sportowych w ubiegłym roku. Pierwsze dwie pozycje na liście zajęły nie mecze eliminacji MŚ piłkarzy, zwycięskie mistrzostwa Europy siatkarzy, skoki narciarskie, piłkarska Ligi Mistrzów czy gale bokserskie, tylko właśnie transmisje ze spotkań drużyny prowadzonej przez Bogdana Wentę. Przebojem był półfinałowy mecz mistrzostw świata z Chorwatami, który obejrzało prawie 7 mln widzów. Ten wynik poszedł jednak na konto telewizji publicznej, bo to ona miała prawo do pokazywania imprezy.

Reklama

Teraz szczypiorniak wraca pod skrzydła Polsatu. Wraca, bowiem to właśnie ta stacja pokazywała światowy czempionat w Niemczech w 2007 r., od którego rozpoczął się w Polsce boom na tę dyscyplinę sportu.

– Prawa do tegorocznych mistrzostw Europy nabyliśmy razem z dużym 4-letnim pakietem od firmy Infront. Ile to nas kosztowało? Setki tysięcy euro – zdradza Marian Kmita, szef sportu w Polsacie. To bardzo niewiele. Dla porównania – za piłkarską Ligę Mistrzów TVN zapłacił 48 mln euro (na trzy lata).

Złoty interes?

Najciekawsze jest to, że walka o prawo do pokazania tak ciekawej pozycji nie tylko nie doprowadziła do licytacji finansowej na bardzo wysokim poziomie, ale w ogóle nie była postrzegana jako istotną rywalizacją między stacjami.

Reklama

– Przetarg wygraliśmy jesienią 2006 roku, a więc jeszcze przed zdobyciem przez Polaków wicemistrzostwa świata w Niemczech – wyjaśnia Kmita. – Nie kierowały nami wówczas jakieś konkretne oczekiwania. Wcześniej pokazywaliśmy ligowe i pucharowe mecze Vive Kielce i po prostu uznaliśmy, że dla naszej strategii korzystne będzie posiadanie praw do jeszcze jednej poza siatkówką gry halowej – dodaje.

Wygląda na to, że Polsat niejako przypadkiem mógł zrobić złoty interes. Jednak Kmita jest ostrożny w prognozach dotyczących oglądalności mistrzostw Europy.

Reklama

Czytaj dalej >>>



– Trudno to oszacować. My pokazaliśmy największy sukces polskich piłkarzy ręcznych na mistrzostwach świata i wtedy najważniejsze mecze też gromadziły widownię w granicach 7 milionów, potem jednak przyszły zupełnie nieudane mistrzostwa kontynentu. To jest jedna impreza i na wynikach, a zatem także na oglądalności mogą zaważyć takie czynniki jak kontuzje czy zwykły brak formy – tłumaczy Kmita.

Dobrze stracić Ligę Mistrzów

Polsat Sport od dwóch lat jest liderem w konkurencji stacji sportowych. W ubiegłym roku zanotował średnią oglądalność 45,7 tys. widzów i zdecydowanie wyprzedził Eurosport (32,4 tys.) oraz drugi kanał należący do tego macierzystego wydawcy – Polsat Sport Extra.

– Paradoksalnie bardzo dobrze zrobiła nam utrata praw do pokazywania Ligi Mistrzów i Bundesligi. Przekierowaliśmy naszą ofertę na polski sport i okazało się to strzałem w dziesiątkę. Mistrzostwo Europy siatkarzy, trzecie miejsce siatkarek, boks oraz Formuła 1 i Robert Kubica – to wszystko sprawiło, że utrzymaliśmy pozycję lidera – cieszy się Kmita. – Jednak ten rok będzie dla nas trudniejszy, bo nie mamy zimowych igrzysk olimpijskich w Vancouver – dodaje.

Właśnie transmisje z Vancouver, które w Polsce pokaże telewizja publiczna, mogą stać się zimowym hitem. Tym bardziej że starty naszych największych gwiazd – Justyny Kowalczyk i Adama Małysza – przypadają na czas najlepszej oglądalności. Będą one dużą konkurencją dla Polsatu. Dla przykładu – w ubiegłym roku Puchar Świata w skokach narciarskich w Zakopanem oglądało 5,6 mln widzów.

Być może niedługo ta stacja będzie pokazywać także rywalizację olimpijską. Niedawno MKOl zerwał z uprzywilejowaniem nadawców publicznych. Wszystko po to, aby podbić stawkę i sprzedawać prawa do transmisji z igrzysk drożej.

– Myślimy o tym w kontekście igrzysk w Soczi i Rio de Janeiro (2014 i 2016 r. – red.) – mówi Kmita, ale uważa, że i teraz ma dobrą odpowiedź dla konkurencji. – U nas tłusta będzie jesień. Mamy jednak mistrzostwa świata siatkarzy i siatkarek, lekkoatletyczną Ligę Diamentową. W październiku odbędzie się druga Polsat Boxing Night, a jest też KSW, być może znowu wypuścimy na kogoś Pudziana – wymienia szef sportu w Polsacie.