Od początku mówiono, że Renault nie zatrudniłoby "Rakiety z Wyborga", gdyby nie był on Rosjaninem. Francuski koncern, powiązany biznesowo z Ładą, doskonale zdawał sobie sprawę, że w Rosji może znaleźć bardzo możnych sponsorów. Miliarderzy ze Wschodu bardzo lubią inwestować w sport. Roman Abramowicz od lat pompuje miliony w Chelsea Londyn, Uliszer Usmanow jest współwłaścicielem innego piłkarskiego klubu ze stolicy Anglii - Arsenalu, a Aleksander Gajdamak do niedawna inwestował w Portsmouth. Również wielkie państwowe firmy wydają ułamek ze swych zysków na rosyjskie zespoły piłkarskie, hokejowe czy koszykarskie. Gazprom jest także sponsorem jednego z najpopularniejszych klubów niemieckiej piłkarskiej Bundesligi - Schalke 04 Gelsenkirchen.
Pietrow i Oksana Kosaczenko, jego obrotna menedżerka, od początku wiedzieli, czego chcą. Potrzebne im było poparcie Władimira Putina. Jeśli premier Rosji zainteresowałby się pierwszym Rosjaninem w F1, to na pewno znalazłby sponsora, który wsparłby Renault. - Rozmawialiśmy już z dwoma autorytetami, szanowanymi w całym kraju znanymi ludźmi, a także z szefem komitetu kultury fizycznej i sportu w Dumie oraz prezydentem federacji motorowej w sprawie listu do premiera Putina - mówiła tuż po podpisaniu przez Pietrowa umowy z Renault jego menedżerka. - Mam nadzieję, że Władimir Władimirowicz zwróci uwagę na to, że rosyjski kierowca ma szansę wejść do światowej elity w tak popularnym sporcie jak F1. Musimy tę szansę wykorzystać. Ktoś musi Witalija wspomóc - apelowała Kosaczenko.
Nie minął nawet miesiąc od tych słów, kiedy okazało się, że reklamowe miejsce na bolidzie teamu Roberta Kubicy i Pietrowa wykupiła Łada. O tym fakcie opinię publiczną poinformował na specjalnej konferencji prasowej sam Putin. - Renault jest 25-procentowym udziałowcem koncernu AwtoWaz. Wierzę, że nasze porozumienie będzie bardzo dobrym symbolem współpracy między Renault a rosyjskim przemysłem samochodowym. Logo Łady pojawi się i na bolidzie, i na kombinezonach kierowców. Zrobiliśmy pierwszy krok. Będziemy patrzeć, jak będzie sobie radzić team Renault, i sponsorskie wsparcie Rosji dla tego projektu może jeszcze wzrosnąć - zapowiedział obecny premier Rosji.
Kto dokładnie wyłożył pieniądze na sponsorowanie Renault? Jak odkryli dziennikarze Kommiersanta, Lada International Limited tylko podpisała umowę. 5 mln euro za roczny kontrakt z Francuzami wyłożyła jednak korporacja Rostiechnologie. Została ona stworzona kilka lat temu przez Putina dla rozwoju nowych technologii, głównie dla przemysłu zbrojeniowego. Jest też monopolistą w handlu rosyjską bronią. Na jej czele stoi Siergiej Cziemiezow, były kolega Putina z radzieckich służb specjalnych w NRD, który przed wyborami prezydenckimi w 2008 r. uchodził za jednego z głównych kandydatów na następcę ustępującego wówczas Władimira Władimirowicza. Rostiechnologie na skutek kryzysu w zeszłym roku stanęły na skraju bankructwa. Uratował je sam premier, pożyczając z kasy państwowej ponad 7 mld dol. 5 mln euro to dla niej niewielki wydatek.
Czytaj dalej >>>
Zapowiedzi Putina o tym, że to jeszcze nie koniec pomocy Rosji dla Renault, wiążą się z doniesieniami prasy francuskiej. Według niej Pietrow miał do swojego teamu przyciągnąć prawie 15 mln euro. Kolejnymi rosyjskimi sponsorami francuskiej grupy mają być Gazprom i Sbierbank.
Kierowca i jego menedżerka okazali się prawdziwymi wybawicielami dla Renault. W czasach kryzysu większość zespołów ma kłopoty z nowymi inwestorami. Rosyjski pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Wcześniej jednak zawodnik nie był tak sprawny w poszukiwaniu pieniędzy.
Pietrow, który doskonale radził sobie w serii wyścigów GP2, szukał sponsorów przez wiele lat, w wielu miejscach, ale nie umiał ich znaleźć. - Uratował nas ojciec
Witalija: żeby pomóc w realizacji naszego planu, którego celem była Formuła 1, wziął gigantyczny kredyt w banku Sankt Petersburg w wysokości 7,5 mln euro. Sporo ryzykował, ale się udało. Bank zaufał naszemu projektowi - tłumaczyła Kosaczenko.
Pietrow z dnia na dzień stał się w Rosji celebrytą. 1 marca, przy okazji wizyty Dmitrija Miedwiediewa we Francji, w stolicy Rosji na terenie dawnych zakładów Moskwicz zaprezentowano nowy model Renault Sandero, który tam właśnie jest teraz produkowany. Za kierownicą wozu zasiadł oczywiście Pietrow, a obok niego - wszechwładny mer Moskwy Jurij Łużkow. - Kiedy wpadłem na dwa dni do kraju, byłem gościem chyba wszystkich talk-show w stacjach telewizyjnych. Z gazetami rozmawiałem przez sześć godzin. Mówiła o mnie cała Rosja. Nasze stacje, które do tej pory transmitowały F1 tylko od święta, nagle rzuciły się do wyścigu o zakupienie praw do pokazywania całej serii grand prix. Myślę, że mogę zrobić bardzo dużo dla rozwoju zainteresowania sportami motoryzacyjnymi w Rosji. Ze wszystkich sportów bezkonkurencyjne są piłka nożna i hokej. Potem długo, długo nic. Chciałbym, żeby o miejsce w czołówce najpopularniejszych dyscyplin biła się także Formuła 1 - zdradził swoje marzenia Pietrow.
Rosjanin zaczął trenować dopiero w wieku 17 lat. Tak późno nie debiutował żaden z kierowców F1. Zdaniem Pietrowa w Rosji nie ma warunków do uprawiania sportów motorowych. Brakuje tras, tradycji ścigania, szkół. Kubica rozpoczynał karierę jako sześciolatek od wyścigów kartingowych. Pietrow nie ma takich doświadczeń. - Gdybym je miał, to już od pięciu lat ścigałbym się w Formule 1 - twierdzi.
Czytaj dalej >>>
Pietrow w Renault jest traktowany na specjalnych zasadach, choć to nie on, a Kubica będzie liderem zespołu. - Nastawienie kierownictwa teamu do Witalija zmieniło się zaraz po tym, jak prezydent koncernu Renault-Nissan Carlos Ghosn spotkał się z premierem Putinem, a w rozmowie uczestniczył także Pietrow - twierdzą rosyjscy dziennikarze. - Okazało się, że sponsorowanie teamu Formuły 1 to dla Rosji bardzo ważny i prestiżowy projekt. Nie wiem, czy bez pomocy premiera byśmy wnieśli do Renaulta jakieś pieniądze. Jeśli Witalij będzie sobie dobrze radził w wyścigach, to Rosja na pewno jeszcze zainwestuje w niego - zapowiada menedżerka kierowcy.
W niedzielę Pietrow będzie chciał spłacić pierwsze długi u ludzi, którzy mu zaufali. Dlatego właśnie, jak przyznał wczoraj na Twitterze, na swój pierwszy wyścig postanowił włożyć kask z Kremlem.
- Dla Witalija nie będzie na torze Schumacherów, Buttonów, Hamiltonów. Każdy z nich będzie tylko konkurentem do wygranej - mówi Kosaczenko. - Plan na pierwszy wyścig ma taki, żeby jechać jak najbliżej Kubicy i nie zgubić go aż do finiszu. Kiedy się żegnaliśmy, Witalij rzucił tylko: no to pajechali!