Spodziewał się pan, że Groclin tak dobrze zacznie obecny rok?
Nawet na nas ten bilans robi wrażenie. Sam myślałem, że będzie trudniej po tym, jak na zgrupowaniu w Turcji mieliśmy spore problemy z defensywą. A teraz zaczęła się liga i obrońcy grają super, co ułatwia grę do przodu - bo ma się spokój, a powrót na swoją połowę to przyjemność, a nie gonitwa i walka o życie. Pomógł nam też dobry start i zwycięstwo nad Legią. Najtrudniej jest ruszyć, a teraz trzeba tylko pielęgnować to, co dobre.

Reklama

Obecna Legia to chyba dla każdego wymarzony rywal, by się podbudować.
Jest w dołku i każdy stara się to wykorzystać. Jakieś zmiany i roszady na pewno tam będą, bo być muszą. Wpadka w Sosnowcu pokazała przecież, że Legia nie ma charakteru. Trener Urban przestrzegał pewnie przed lekceważeniem rywala, ale widać nie trafił do swoich zawodników. A jak nam Jacek Zieliński powiedział, że przy zachowaniu koncentracji strzelimy Polonii Bytom piątkę, to go posłuchaliśmy.

I staliście się wiosenną rewelacją.
Aż się tego boję, bo nam lepiej się gra, jak jest o nas cicho. Wszyscy dyskutują o Legii, a my spokojniutko i bez szumu robimy swoje. Mówimy między sobą, że nie możemy zachłysnąć się tymi sukcesami, a smakować wszystko po małej łyżeczce. Przypominamy sobie, że jesienią był taki zespół, co to wygrał 7 meczów z rzędu, a teraz wszystko się zmieniło.

Po meczu z tym zespołem dostał pan karę finansową za pokazanie odwróconej litery "L".
Liczę, że tej kary nie zapłacę. Odwołałem się już, pojadę też na Wydział Dyscypliny, by wyjaśnić to, co chyba każdy wie, że mój gest nie było ani obraźliwy, ani rasistowski. W pewnym sensie doceniłem Legię, pokazując, że wygrywamy z silnym zespołem. Cieszyłem się, że strzeliłem gola Legii, bo chciałem jakoś zrewanżować po tym, jak jacyś goście obrażali moją mamę, gdy była jedynym kibicem Groclinu na naszym meczu w Warszawie. Nigdy nie pozwolę powiedzieć na nią złego słowa, taki mam charakter.

Reklama

Charakter jest największą siłą Groclinu i słabością Legii?
W Legii nie ma nie tylko charakteru, ale też silnej ławki i rywalizacji o miejsce w składzie. Za to u nas jest mocna, wyrównana ekipa, a na dodatek sporo zawodników w wysokiej formie. Doszło do tego, że sukcesem staje się awans do meczowej osiemnastki. Nikt jednak nie narzeka, wszyscy się rozumieją, jeden za drugiego zasuwa i nie odpuszcza. Wiem, że może trudno w to uwierzyć, ale na trening chodzimy teraz z uśmiechem. Doszło nawet do tego, że ja czuję straszny głód piłki i po dwóch dniach przerwy nie mogę się doczekać zajęć.

Sielanka?
Dokładnie. Doszło jeszcze świetne zachowanie kibiców, którzy zrozumieli, że klub przeniesie się do Wrocławia. Takiego dopingu jak w sobotę jeszcze u nas nie było, nawet gdy graliśmy w Grodzisku z Manchesterem City i Herthą Berlin.

Panu podoba się pomysł przeprowadzki do Wrocławia?
Ja to mogę się wyprowadzić, ale chyba w inną stronę. Kończy mi się w czerwcu kontrakt, a mam już inne oferty. Wolałbym zostać w Groclinie i będę o tym rozmawiał ze Zbigniewem Drzymałą, ale nie wiem, czy mnie zechce. A ja jestem w formie, przeżywam nie wiem którą już młodość i jak przyjdzie dobra, konkretna propozycja, będę chciał z niej skorzystać.

Reklama

Boi się pan rywalizacji o miejsce w składzie Groclinu-Śląska?
Rywalizacja dopinguje, a nie przeraża. Uważam zresztą, że mój charakter czy Piotrka Świerczewskiego pomógłby nie tylko na boisku, ale także w zrobieniu atmosfery w szatni. A to może być potrzebne. Pamiętam z czasów gry w Polonii Warszawa fuzję z Dominetem Piaseczno. Trenerem został Grzegorz Bakalarczyk z Piaseczna, ale i tak w szatni pojawiły się zgrzyty.

Teraz Bakalarczyk jest wiceprezesem Widzewa. Nie chciał pana w zespole?
Chciał, rozmawialiśmy przed tą rundą. Było ze mną wtedy nie za ciekawie, ale postanowiłem zostać i udowodnić synom, że ojca stać na kolejną świetną rundę. Na razie się udaje. I jak zdrowie dopisze, to jeszcze parę lat pośmigam po tych boiskach.

Jak pan to robi, że w wieku 34 lat nadal jest pan szybszy od znacznie młodszych zawodników?
Niech się uczą, jak się gra. Ja zresztą czuję się, jakbym miał 24 lata. Zimą graliśmy sparing z rumuńskim zespołem Dana Petrescu. Rywale pytali, ile mam lat i przecierali oczy ze zdziwienia. Uznali, że ja się nie starzeję a młodnieję. Coś wprawdzie żartowali, że pewnie widzimy się ostatni raz, ale powiedziałem, że do czterdziestki dociągnę. Mam poczucie dużej mocy, cieszy mnie, że tak dobrze gram.

I to mimo tych zawirowań jesienią, gdy był pan niezadowolony ze zmiany i wszedł w konflikt z trenerem.
Cóż, zawsze byłem podstawowym zawodnikiem, a tutaj było ciężko. Na szczęście Jacek Zieliński zachował się super i mnie nie skreślił. Zrozumiał, że ja przed nikim nie czuję respektu i zawsze walę prawdę prosto z mostu. On też był ze mną szczery i obaj to docenialiśmy.

A Zbigniew Drzymała pana docenia? Bo skoro nadal nie przedłużył z panem kontraktu...
Jest zajętym człowiekiem, ale przyjemnie się dla niego pracuje. Umie docenić dobrą robotę. Po takiej jesieni jak moja tematu przedłużenia umowy nie było, nie byłem potrzebny. Teraz rozmowa może być inna i jak będę mógł, to zostanę. Bo mnie się jeszcze po cichu marzy Liga Mistrzów. Mistrzostwa też w kolekcji mi brakuje. No i żadnego meczu w kadrze nie rozegrałem, choć po mistrzostwach świata w Korei Jerzy Engel miał już dla mnie powołanie. Stracił niestety pracę, a ja szansę.

Adrian Sikora też straci swoją szansę na grę w kadrze?
Powinien dostać powołanie. Umie świetnie grać, piłka go szuka. Gość w trzech meczach strzela pięć bramek i nie dostaje powołania. To mnie to dziwi, myślę, że zasłużył na szansę.

Kto jest szybszy - on czy pan?
Ja jestem bardziej takim czołgiem, od którego można się odbić się, ale który musi się rozbujać. Adrian jest jak sęp, który nagle spada przeciwnikowi na kark. Nie ścigamy się więc.

Ścigacie się w tabeli z innymi zespołami. Nie dopadnie was kryzys, nie braknie świeżości?
Odra Jacka Zielińskiego też wygrała 10 razy z rzędu i sił jej nie brakło. Damy radę. Drugie miejsce jest w naszym zasięgu.