Chodzi o wyjazdowe spotkanie Śląska z Lechem Zielona Góra rozegrane 25 października 2003 roku. Trenerzy Kowalski i Jedynak mieli przekupić prowadzącego to spotkanie opolskiego sędziego Mariusza Sicińskiego.
Informacje o tym podczas przesłuchania ujawnił śledczym sam arbiter. "Przed meczem zadzwonił do mnie trener Kowalski i zaproponował łapówkę za sprzyjanie Śląskowi. Na przekazanie pieniędzy umówiliśmy się przed jedną z restauracji w Polkowicach, na kilka godzin przed meczem. Miałem być tam w dniu meczu o 10.30, ale się spóźniłem. Autokar z ekipą Śląska odjechał, a na miejscu został Janusz Jedynak, asystent pierwszego trenera. To on wręczył mi cztery tysiące złotych" - powiedział "Gazecie Wyborczej".
Grzegorz Kowalski odmówił komentarza, a Janusz Jedynak, który pracuje dziś w Jagiellonii Białystok zaprzeczył całej sprawie.
W Zielonej Górze Śląsk wygrał 4:3. Zwycięska bramka padła już w doliczonym czasie gry z rzutu karnego. Gospodarze mieli pretensje do arbitra o sprzyjanie wrocławianom.
Piłkarskim Śląskiem zarządzała wtedy koszykarska spółka, której właścicielem był Grzegorz Schetyna, dzisiejszy wicepremier i szef MSWiA. Schetyna nie chce rozmawiać o sprawie, a ówczesny prezes, Piotr Waśniewski nie kryje zaskoczenia. "Dla mnie to szokujące informacje. Przyszliśmy do piłki z innego środowiska, a w koszykówce z ustawianiem spotkań nigdy nie mieliśmy nic wspólnego" - mówi.
Od ubiegłego roku właścicielem spółki jest gmina Wrocław. Środowisko piłkarskie jest przekonane, że zapowiadana fuzja Śląska z Groclinem ma uchronić wrocławski klub przed ewentualnymi karami.
W prowadzonym przez wrocławską prokuraturę śledztwie zatrzymano i postawiono zarzuty korupcji już 117 osobom. Osiem drużyn zdegradowano z ekstraklasy. Kilka dni temu minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski ujawnił, że w aferę zamieszanych jest w sumie 29 klubów.