Leo Beenhakker, trener reprezentacji Polski, powiedział, że dzisiaj nie ma już czegoś takiego jak niemiecki styl gry. Co pan na to?

Reklama

Nie wierzę, że mógł tak powiedzieć. Pan chyba żartuje. Uważam, że przez ostatnie 3 lata nasz zespół udowodnił, że ma swój styl. Przynajmniej staraliśmy się, by tak było. Chcemy grać technicznie, przyjemnie dla oka.

Dzisiejszy trener musi być bardziej psychologiem czy nauczycielem piłki?

Na pewno proporcje się zmieniają. Ale szkoleniowiec musi znaleźć złoty środek. Psychologia to rozmowy z piłkarzami, nastawianie ich do gry. Ważne, żeby dokładnie znali oczekiwania trenera. I żeby dawali sobie radę wtedy, gdy coś nie idzie. Wtedy właśnie istotna jest siła psychiczna. Spokojne i rzeczowe rozmowy z piłkarzami przynoszą lepszy efekt niż wywieranie nacisku na graczy. Trzeba wiedzieć, jak trafić do zawodnika. W razie czego mamy psychologa, pana Hammanna, który jest z nami od kilku lat. Obserwuje trenerów, mnie szczególnie. Jest dobrym partnerem do rozmów, daje cenne uwagi. Pomaga mi komunikować się z zawodnikami. Bardzo dużo się od niego uczę.

Reklama

Proszę opowiedzieć o "efekcie Kilimandżaro". To podobno pański pomysł?

Zgadza się. Zawsze marzyłem o tym, żeby wejść na Kilimandżaro. Kilka lat temu postanowiłem zrealizować ten zamiar. Gdy już byłem na kilku tysiącach metrów, dopadło mnie niesamowite zmęczenie. Byłem krańcowo wyczerpany. Wtedy następuje taki moment, że musisz zdecydować: idziesz dalej, poświęcasz ostatni oddech, albo rezygnujesz i masz spokój. To jest właśnie mój "efekt Kilimandżaro". Mówię zawodnikom, że gdy już opadają z sił, warto jeszcze się chwilę pomęczyć i odpocząć dopiero na szczycie.

Niemcy mają obecnie poważny problem z bramkarzami. Jens Lehmann nie gra i trudno mu będzie osiągnąć wysoką formę na Euro 2008.

Reklama

Wiem, że to problem. Jest jednak naszym najlepszym bramkarzem, więc mam do niego zaufanie. Arsene Wenger mówi, że Jens zostaje sporo po treningach, że daje z siebie naprawdę bardzo dużo. Ma ogromne doświadczenie, ale mamy też czterech innych znakomitych bramkarzy.

Skoro o bramkarzach mowa, to może powie pan kilka słów na temat Artura Boruca. Ostatnio głośno było o jego negocjacjach z Bayernem Monachium.

Proszę wybaczyć, ale nie będę rozmawiał o polskich zawodnikach. Interesują mnie piłkarze reprezentacji Niemiec.

Mecz Polska - Niemcy będzie miał kluczowe znaczenie dla obu zespołów.

Zgadza się. Podczas ostatniego mundialu odnieśliśmy zwycięstwo, ale Polacy zagrali bardzo dobrze. Poradzili sobie z presją kibiców, których było 80 tysięcy. Mieliśmy wtedy sporo szczęścia. Liczę, że podczas Euro też nam dopisze. Obecny polski zespół jest znacznie mocniejszy niż ten sprzed dwóch lat. Zagraliście bardzo dobrze w eliminacjach. Wiem, że Leo Beenhakker preferuje szybką grę podczas treningów oraz meczów. Nie ma miejsca na przestoje. Chcemy to pierwsze spotkanie wygrać. Proszę jednak zwrócić uwagę, że od 12 lat nie udało nam się wygrać meczu w mistrzostwach Europy.

Niemcy są znani z doskonałego rozpracowania rywali. Wiecie już wszystko o Polakach?

Wiemy sporo. Mamy sieć skautów na całym świecie. Oglądamy wszystko, od lig europejskich do Pucharu Narodów Afryki. Po wylosowaniu Polaków obejrzeliśmy sporo meczów polskiej ligi, występy polskiej reprezentacji. Przed turniejem będziemy mieli przygotowane 10-minutowe klipy, w których będzie zawarta kwintesencja tego, co potrafią nasi rywale. Wszystkie schematy.

Polacy są schematyczni?

Tak, ale w pozytywnym znaczeniu. Taktyka Beenhakkera opiera się w znacznej mierze na wpojeniu zawodnikom pewnych automatycznych zachowań. Dzięki niemu gra waszej drużyny nabrała wyrazu.

Sądzi pan, że Euro będzie stało na podobnym poziomie jak ostatni mundial?

Jestem przekonany, że będą to najlepsze mistrzostwa Europy, jakie kiedykolwiek zostały rozegrane. Poziom drużyn jest niesamowicie wysoki. Zresztą podczas mistrzostw świata na 16 drużyn, które awansowały do 1/8 finału, było aż 11 europejskich. W ćwierćfinałach na 8 było 6, a w półfinałach zostały same europejskie zespoły. To wyraźnie wykazuje, że poziom europejskiej piłki dawno nie był tak dobry. Poza tym w tym roku będziemy mieli niezwykle wyrównane zespoły. Naprawdę każdy może pokonać każdego. Bez wyjątku.

Można powiedzieć, że pańska praca jest kontynuacją pracy Juergena Klinsmanna?

Zdecydowanie tak. Inna sprawa, że drużyna znacznie się rozwinęła. Przez półtora roku zrobiliśmy wiele badań i doszliśmy do wielu ciekawych wniosków. Piłkarsko jesteśmy na znacznie lepszym poziomie. Widoczne jest lepsze zrozumienie gry. Również organizacja gry jest bardzo dobra. Gramy dosyć bezpiecznie. Fizycznie też jest lepiej. Kilku piłkarzy musi jednak nadrobić zaległości. Metzelder, Frings czy Schneider mają trzy tygodnie, żeby dojść do wysokiej formy. Musimy też poprawić tempo gry, dokładność podań.

Obliczono, że niemiecki piłkarz cztery lata temu przetrzymywał piłkę średnio 2,6 sekundy. Teraz 1,9 sekundy. Czy to zamierzone?

Tak, pracujemy nad tym od lat. Chcemy, by zawodnicy szybciej pozbywali się piłki, poruszali się więcej bez piłki. Zmieniamy naszą grę. To trochę kwestia taktyki, trochę treningu. Gramy na jeden lub dwa kontakty, nasza gra jest płynniejsza, szybsza.

Podczas mundialu był pan asystentem Klimnsmanna. Teraz pańska odpowiedzialność jest znacznie większa.

Nie widzę tego w ten sposób. Nigdy nie stałem za plecami Klinsmanna. Byłem odpowiedzialny za taktykę, za trening. Wspólnie pracowaliśmy, czułem taką samą odpowiedzialność jak on.

W pańskim zespole, podobnie jak w tym prowadzonym przez Klinsmanna, ważne role odgrywają zawodnicy z polskim rodowodem, Miroslav Klose i Lukas Podolski. Teraz głośno jest o konflikcie między Polską a Niemcami w sprawie piłkarzy pochodzących z naszego kraju.

Z tego, co wiem, o żadnym konfliktcie nie ma mowy. Trochowski, Klose i Podolski już dawno podjęli decyzję, że nie chcą grać dla Polski. Przecież wszyscy urodzili się w Niemczech.

Zaraz, zaraz, wszyscy urodzili się w Polsce. Klose w Opolu, Podolski w Gliwicach, a Trochowski w okolicach Gdańska.

Ok. Wszyscy mówią trochę po polsku. Nie wiem, jak będzie z Trochowskim. Jest jeszcze bardzo młody, zobaczymy, czy uda mu się osiągnąć poziom międzynarodowy. Jeśli chodzi o Klosego i Podolskiego, to już w tej chwili są to nasi podstawowi zawodnicy. Powiem tak, żeby zakończyć ten wątek: bardzo się cieszę, że chłopcy wybrali właśnie Niemcy, a nie Polskę.

Podobno szykujecie medialne show, chcecie ogłosić kadrę na górze Zugspitze?

Zgadza się. 16 maja zrobimy to właśnie tam, bo Zugspitze to najwyższa góra w Niemczech, dlatego chcielibyśmy nadać takiemu wydarzeniu, jakim jest powołanie kadry na Euro, specjalną rangę. Chcemy wspiąć się na szczyt, stamtąd jest widok na całą Europę. Uważam, że to doskonały pomysł. Po 10 maja zbierzemy się całym sztabem i ustalimy powołania. Ci zawodnicy, którzy nie pojadą na turniej, dowiedzą się tego ode mnie dzień wcześniej. Zadzwonię do nich i osobiście ich poinformuję.

Jest pan spokojny przed mistrzostwami Europy?

Na pewno nie. Jestem podniecony tym, co mnie czeka.