"Największy dramat polskiej szermierki, i jestem gotów to wszędzie powtórzyć - to alkoholizm. Zaczynając od samej góry, a kończąc na trenerach i niestety niektórych zawodnikach. Objawia się on na każdym kroku i nie udało się tego wyplenić przez wiele lat" - podkreślił Krzesiński.

Reklama

Sekretarz generalny Polskiego Komitetu Olimpijskiego potwierdza to, o czym mówili sami zawodnicy. "Brak jest podstawowych komórek organizacyjnych - sztabu szkoleniowego, działu marketingu. Kiedy ja byłem zawodnikiem, czy działaczem, decyzje podejmował jednoosobowo prezes Adam Lisewski. Myślę, że to się nie zmieniło" - powiedział.

Zapytany, czy PKOl otrzymywał informacje o złej organizacji przygotowań szermierzy Krzesiński wyjaśnił, że nie. Podkreślił jednocześnie, że mimo niedobrych doświadczeń z przeszłości, musiał uwierzyć trenerom.

W grudniu odbędzie się Walne Zgromadzenie Polskiego Związku Szermierczego. Sekretarz generalny PKOl podchodzi jednak do przebiegu obrad sceptycznie. Podkreślił jednocześnie, że zawodnicy mogą mieć wpływ na wybór delegatów na zjazd w swoich klubach i mogą zadecydować, kto ich będzie reprezentował. Najczęściej szermierze nie mają jednak pojęcia o tym, że odbywają się podobne wybory.

Srebrny medalista z Atlanty nie chciał komentować wypowiedzi trenera Tadeusza Pagińskiego, którego zdaniem słabsza postawa Gruchały w Pekinie wynikała z kłopotów w życiu osobistym. Zdaniem Krzesińskiego życie prywatne zawodników nie powinno być tematem dyskusji publicznej.

"Z kolei wypowiedź prezesa, który nonszalancko sugeruje Gruchale zakończenie kariery, jest dla niego typowa. Jeszcze jako zawodnik niejednokrotnie słyszałem, że to nie związek jest dla szermierzy, ale oni dla związku. Mówiono wtedy: jak nie wy, to będą następni, a my będziemy zawsze. I okazało się to prawdą - prezes prawie od 30 lat jest u steru" - powiedział.