Ten but jest w Polsce. Po meczu zdobył go polski fotoreporter, który podarował go znanemu kolekcjonerowi. Można go było zobaczyć w muzeum.
No proszę. Mój but w polskim muzeum. Kto by pomyślał. Wy to macie pomysły.
Dla nas ten but ma wielkie znaczenie. Gdyby nie pański gol, to może byśmy awansowali do finału tamtych mistrzostw. A dla pana ta bramka ma jakieś znaczenie?
Oczywiście. To jedna z najważniejszych bramek w mojej karierze. Dzięki niej awansowaliśmy do finału, a potem zdobyliśmy mistrzostwo świata. To była dla mnie najważniejsza impreza w karierze. Zostałem przecież mistrzem świata.
Pamięta pan mecz z Polską?
Trudno zapomnieć o tym „meczu na wodzie”. Gdyby nie Sepp Maier, to mogliśmy przegrać to spotkanie. Graliście naprawdę bardzo dobrze, ale my mieliśmy po prostu więcej szczęścia.
Ciągle żałujemy, że mecz nie toczył się w normalnych warunkach. Wtedy wynik mógł być zupełnie inny...
Zgadza się. W tym spotkaniu mógł paść każdy wynik. Naprawdę cenię waszą drużynę z tamtych lat. Pamiętam chyba cały skład. Nie tylko waszego fantastycznego bramkarza Tomaszewskiego, ale też Deynę, Latę, Szarmacha...
A teraz ceni pan jakiegoś polskiego piłkarza?
Nie znam żadnego. Oprócz bramkarza Boruca. Moim zdaniem to jeden z najlepszych golkiperów w Europie. Będzie najgroźniejszą bronią Polaków w meczu z naszą reprezentacją na Euro. Czy widzę go w Bayernie? Pewnie! Ostateczną decyzję podejmą jednak Juergen Klinsmann i Uli Hoeness, ale z tego, co wiem, Klinsmann jest pod wrażeniem umiejętności Boruca. Gdzie on teraz gra? W Celtiku Glasgow. No właśnie. Ta liga jest bardzo popularna w Stanach Zjednoczonych, więc Klinsmann mógł Boruca uważnie obserwować. Poza tym Bayern latem będzie chciał podtrzymać passę dobrych zkupów na rynku transferowym, więc kolejna gwiazda po Riberym, Tonim i Klose powinna się pojawić także w bramce.
Zapomniał pan o Polakach z Bayernu - Klosem, Podolskim, Trochowskim..
Nie żartujmy! To przecież Niemcy. Ale rzeczywiście tych waszych piłkarzy znam aż za dobrze. Cóż, czasy się zmieniły. Kiedyś w naszej reprezentacji grali sami Niemcy. Teraz grają u nas zawodnicy pochodzący z różnych stron świata. W Bayernie jest tak samo. Oj, pomieszało się w tej piłce. Wszystkim rządzą pieniądze. Gdzie one są, tam też są piłkarze.
Nie uważa pan, że na świecie coraz mniej jest takich typowych napastników jak pan?
Tak dobrego jak ja to teraz nie ma! Zgadzam się, że jest jakiś kryzys. W Bundeslidze niewielu jest napastników, którzy mi się podobają. To też ma związek z obcokrajowcami. Jest ich tak wielu, że nawet nasza reprezentacja ma kłopot z napastnikami.
Który z nich jest najlepszy?
Zdecydowanie Miroslav Klose. To najlepszy napastnik w Bundeslidze, choć teraz gra słabiej, niż potrafi.
Spodziewał się pan, że jego kariera tak się rozwinie?
Tak. On podobał mi się już, kiedy grał w Kaiserslautern. Imponował skutecznością, grą głową. W Werderze występował bardzo długo i nauczył się tam wszystkiego, co w piłce jest najważniejsze. Teraz to kompletny napastnik.
A Lukas Podolski? Jeszcze dwa lata temu był gwiazdą reprezentacji Niemiec, dziś jest tylko rezerwowym w Bayernie.
On musi się jeszcze dużo uczyć. Bayern to nie FC Koeln, gdzie nie musiał walczyć, wracać po piłkę, bronić. Tam na boisku robił, co chciał. Tu trzeba podporządkować się grze zespołu, poświęcać się, w każdym meczu grać na pełnych obrotach. Podolski nie może się tego nauczyć. Brak mu temperamentu i dynamiki. Widzę, że popada w przeciętność i traci wiarę w siebie. To można zauważyć w każdym jego meczu, w każdym kontakcie z piłką. Nie gra w wielu spotkaniach, ale kiedy Hittzfeld daje mu szansę, to Lukas nie może się odblokować. Będzie chyba dla niego lepiej, jak poszuka sobie innego klubu, w którym jest mniejsza rywalizacja. W Bayernie jest tylko trzecim napastnikiem.
Czyli na mistrzostwach Europy naprzeciw Boruca staną Klose i Mario Gomes?
Myślę, że tak. Gomes gra w tym sezonie bardzo dobrze. Podoba mi się.
A co pan powie o swoim podopiecznym z rezerw Bayernu Danielu Sikorskim?
A dlaczego on was interesuje? To Polak? Nie wiedziałem! Myślałem, że to Austriak. Ma chłopak talent. Jest szybki, sprytny i przede wszystkim skuteczny. Będzie z niego świetny napastnik. Już ja wiem, co mówię. Będziecie mieli niego dużo radości, jeśli będzie grał dla waszego kraju. Powiem mu, żeby nie zawracał sobie głowy Austrią, bo to żadna drużyna. Polska piłka jest dużo lepsza. Przypilnuję, żeby wybrał waszą reprezentację.
Kiedyś królowali niscy, zwrotni i dynamiczni napastnicy tacy jak pan. Dziś trenerzy proszą menedżerów o wyszukanie im wieżowców seryjnie strzelających gole głową. Lubi pan patrzeć na grę Luki Toniego czy Jana Kollera?
Toni czy Koller są ogromni, ale przy tym także bardzo zwinni i szybko przebierają nogami. Tacy piłkarze są potrzebni w każdej drużynie. Mimo wszystko wolę jednak oglądać w akcji tych niskich. Takich, co potrafią wkręcić w ziemię każdą obronę. Dokładnie takich jak ja.
Ze swoimi umiejętnościami zrobiłby pan karierę także w dzisiejszych czasach? Piłka się zmieniła. Gra jest szybsza, piłkarze są lepiej przygotowanie fizycznie...
A tam, gadanie! Słuchajcie: teraz strzelałbym dwa razy więcej goli. Dziś praktycznie wszyscy grają czwórką obrońców i nie ma krycia indywidualnego. W latach 60. I 70. za trzyosobową linią defensywy zawsze grał libero. Jak była nieudana pułapka ofsajdowa lub kontratak, to żeby pokonać bramkarza, trzeba było minąć tego ostatniego obrońcę. Teraz droga do bramki jest otwarta.
Jest pan zły na Ronaldo za to, że odebrał panu rekord goli strzelonych w finałach mistrzostw świata?
Ależ skąd! Ronaldo to bardzo sympatyczny chłopak, a ja przecież mam tyle rekordów, że spokojnie do końca życia mi wystarczą.
Tak mocnej drużyny jak ta z połowy lat 70. z panem w składzie Bayern już nigdy później nie miał i chyba długo nie będzie miał?
To prawda, ale przecież w tym sezonie wciąż mamy spore szanse na trzy trofea: Puchar UEFA, mistrzostwo ligi i Puchar Niemiec. Może właśnie teraz rodzi się nowy, wielki Bayern? Kto wie, czy za kilkanaście lat kibice nie będą pamiętać złotej ekipy z Riberym, Tonim czy Klose?
A dlaczego o Bawarczykach zrobiło się głośno dopiero w tym roku? Od 2001 roku, kiedy w finale Ligi Mistrzów Bayern pokonał Valencię, najlepszy niemiecki klub zaczął powoli spadać w europejskiej hierarchii?
No tak, regres był, ale gdybyśmy w poprzednim sezonie nie wypadli tak beznadziejnie, to zagralibyśmy w Lidze Mistrzów. A z takim składem i formą spokojnie byśmy ją w tym roku wygrali. Jestem tego pewien. Kryzys był, ale zapomnijmy już o tym.
W lipcu kończy pracę Ottmar Hittzfeld, a przychodzi Juergen Klinsmann. Jakim będzie trenerem?
Klinsmann jest moim przyjacielem i nie wypada mi o nim źle mówić. Nie prowadził jeszcze klubu, więc będzie to dla niego nowe doświadczenie i na pewno wielkie wyzwanie. Oczekiwania kibiców i szefów są na pewno olbrzymie. Zobaczymy, jak sobie z nimi poradzi. Mam nadzieję, że okaże się właściwym człowiekiem. Liczę na to, bo dobro Bayernu leży mi na sercu. Ten klub to dla mnie coś najważniejszego w życiu. To, co osiągnąłem, kim jestem, zawdzięczam tylko Bayernowi.
Spodziewał się pan, że futbol w Ameryce będzie na tak wysokim poziomie? Gdy pan grał na Florydzie w Fort Lauderdale Strikers, to tamtejsza liga była chyba zupełnie amatorska?
Rzeczywiście tak było. Robiłem tam z obrońcami, co tylko chciałem. Teraz jest o wiele bardziej profesjonalnie. Męska reprezentacja USA robi stałe postępy, liczy się na mundialach. Nawet kobieca drużyna jest najlepsza na świecie. Wciąż jednak MLS przegrywa z NFL, NBA, NHL czy ligą baseballową. By przyciągnąć amerykańską młodzież do danego sportu, trzeba najpierw ten sport wypromować w telewizji. A przy takiej konkurencji piłce nożnej ciężko się przebić. Ale i tak zrobiono tam dla futbolu dużo od czasów, kiedy tam grałem.
Razem z panem na Florydzie grał George Best.
Gdy zmarł, było mi bardzo smutno. Mimo że nie byliśmy wielkimi kolegami, to się szanowaliśmy. Pamiętam, że jak trafiłem do Strikersów, to już na pierwszym treningu powiedziałem mu, że teraz przekonamy się, kto będzie gwiazdą. Chyba strasznie się tym przejął, bo w klubie nie widziano go dwa tygodnie. Zresztą bardzo często nie docierał na treningi. Chciałem mu zagrać na ambicji, żeby się przyłożył i przestał balować, ale nie zawsze mi wychodziło. Gołym okiem było widać, że ma niesamowitą technikę, ale z szybkością było już gorzej. Strzelaliśmy mnóstwo goli, ale co to była za sztuka, gdy amerykańscy dwumetrowi obrońcy ustawiali linię spalonego 30 metrów bliżej niż w Europie?
Dlaczego nie został pan w Ameryce?
W Stanach, jak nie masz pracy, jesteś nikim. Gdy skończył mi się kontakt na Florydzie i zbankrutowała moja restauracja, to spakowałem walizki i wróciłem do domu. Ale świetnie wspominam te trzy lata za oceanem. Mam sentyment do tego kraju.
Jest w Europie teraz jakiś piłkarz, którego ceni pan szczególnie?
Nie mam żadnego ulubionego. Ale jeśli już muszę wybrać tego jednego, to najbardziej podoba mi się Ronaldinho.
A jest jakiś napastnik, który przypomina Muellera z dawnych czasów?
Nie ma takiego. Z prostego powodu - mój styl gry był niepowtarzalny. Nikt nie umiał grać tak jak ja w polu karnym i dziś też nikt nie umie.
Styl i dynamika gry bardzo się zmieniły od pana czasów. Ale piłki też są inne. Poradziłby pan sobie na boisku z taką nowoczesną futbolówką?
Nie rozśmieszajcie mnie, proszę. Przecież te piłeczki są lżejsze i bardziej miękkie. Łatwiej się gra i strzela takimi piłkami. Gdybyśmy kiedyś grali takimi, to padałoby dwa razy więcej goli. Nawet teraz, kiedy kopię taką piłkę, to wpada w to miejsce bramki, w które chcę. A kiedyś... Przecież nawet na wielkich imprezach graliśmy skórzanymi piłkami, które strasznie nasiąkały wodą. Spróbujcie coś takiego kopnąć. Proszę, miejcie więcej szacunku dla starych gwiazd. Naprawdę nie jest tak, że współcześni piłkarze są w czymś od nas lepsi.
Mówi się też, że obecni bramkarze są lepsi niż dawniej dzięki większej szybkości, gibkości, specjalnym treningom.
Nikt nie wie, jak teraz radziliby sobie Maier czy Tomaszewski. Myślę jednak, że to nie do końca jest tylko takie gadanie was, dziennikarzy. Młodzi bramkarze rzeczywiście są teraz o wiele bardziej wszechstronni i atletyczni niż ci z moich czasów. Świetnym przykładem jest wasz Boruc.
Myśli pan, że tym razem dzięki niemu Polacy awansują do ćwierćfinału mistrzów Europy?
Mam nadzieję, że tak będzie, bo ja naprawdę bardzo lubię Polaków. Zawsze mi kibicowali i darzyli szacunkiem. Myślę, że jesteście w lepszej formie niż Chorwaci, choć o awansie mogą decydować detale, bo grupa moim zdaniem jest bardzo mocna.