"Dzień dobry. Wszystko w porządku. Właśnie wracam z treningu" – Roger wita się z nami piękną polszczyzną. Języka polskiego uczył się sam. "Mieszkam w Polsce już od dwóch lat, ale zdania nie zmieniam – polski to bardzo trudny język" – przyznaje Brazylijczyk, którego Leo Beenhakker widzi w prowadzonej przez siebie reprezentacji.

Reklama

Na początku Roger próbował uczęszczać na zajęcia językowe, ale szybko z nich zrezygnował. I nie zamierza wracać do tej formy nauki. "Język pisany w znacznym stopniu różni się od mówionego. Teraz moją lekcją jest codzienność. Z każdym dniem spędzonym w Polsce mówię lepiej, ale lekcje z kajetem i długopisem po prostu nie mają sensu" – uważa.

To, czego nie rozumie, wyjaśnia mu tłumaczka Agata. "Kiedy Roger usłyszy lub przeczyta coś na swój temat, od razu dzwoni, pyta co to oznacza" – mówi "Dziennikowi" pani Agata.

Agata to nie tylko tłumaczka. To przede wszystkim przyjaciółka, do której Roger dzwoni w każdej, nawet najbardziej błahej sprawie. Ma do niej całkowite zaufanie. "Poznałem ją przez mojego agenta, Mariusza Piekarskiego. Nasza znajomość, początkowo telefoniczna, szybko przerodziła się w przyjaźń" – opowiada piłkarz.

Reklama

Pierwsze polskie słowa, jakich nauczył się Roger, to oczywiście „dzien dobry” i „cześć”. Ale potem było już dość nietypowo. "Jak się masz, kochanie jak się masz" – nuci Brazylijczyk z szerokim uśmiechem. Tego szlagieru nauczył się podczas pierwszego zimowego zgrupowania Legii w Mrągowie. "Siedziałem na masażu u pana Jurka, w tle grał telewizor. Puszczali jakiś program rozrywkowy. Jeden pan śpiewał właśnie tę piosenkę. Natychmiast wpadła mi w ucho. Śpiewałem ją ponad tydzień. Przynajmniej wyglądałem na Polaka" – śmieje się Roger, którego przez całą rozmowę nie opuszcza świetny nastrój.

Choć Agata zarzeka się, że znajomość z Rogerem to sama przyjemność, niesforny Brazylijczyk czasem daje jej popalić. Na spokojny sen tłumaczka nie ma co liczyć. "Pamiętasz jak tłumaczyłaś mi sms–y do dziewczyny, którą poznałem na dyskotece?" – przypomina. Ta historia przypomina czeski film.

"Wymienili się numerami, ale dziewczyna pisała po angielsku, a on niewiele rozumiał. Było ciekawie. Roger przysyłał mi sms–a po angielsku, tłumaczyłam mu go na portugalski, na co on mówił mi co odpisać, tłumaczyłam na angielski i odsyłałam" – wspomina Agata. I tak przez kilka dni, do drugiej–trzeciej w nocy.

Reklama

Na brak zainteresowania ze strony Polek Roger nie narzeka. Ma swój sposób na podryw i bariera językowa wcale mu nie przeszkadza. "Na początku, gdy nie mówiłem ani po polsku, ani po angielsku, ratowałem się słowem „kiss”. Podchodziłem, mówiłem „cześć” i prosiłem o buziaka. Działało" – opowiada. Teraz już wie, jakimi komplementami obsypać kobietę. "Jesteś ładna, piękna" – powtarza, ale metodę na zapoznanie fajnej dziewczyny ma inną. "Puszczam jej oko i czekam na reakcję" – zdradza. Mimo tych zabiegów na razie jest sam. Niedawno skończył się jego związek z Brazylijką Alyne. "Nie szukam miłości na siłę, bo wtedy trudniej ją znaleźć. Myślę, że to musi przyjść niespodziewanie. Tak jest. Miłość przyjdzie znienacka" – Roger odsłania duszę prawdziwego romantyka.

Przed przyjazdem do Polski nasz kraj kojarzył mu sie jedynie z zimnem i papieżem. Czym jest dla niego teraz? "To całe moje obecne życie" – mówi krótko. Niebawem Roger dostanie polski paszport, a Polska stanie się jego drugą ojczyzną. Może dlatego uznał, że musi wreszcie pokazać nasz kraj swoim bliskim. Lada dzień do Rogera przyjadą mama i siostra. Zostaną w Warszawie przez miesiąc.

Roger nie wpadł na pomysł przyjęcia obywatelstwa sam. "Już przed wyjazdem na wakacje pewne osoby przedstawiły mi tę propozycję. Pojechałem do Brazylii, przeanalizowałem wszystkie <za> i <przeciw>, zgodziłem się i złożyłem wniosek" – mówi piłkarz, ale zdradzić, kim były te „pewne osoby”, nie chce. Przyznaje natomiast, że ostatecznie przekonała go rozmowa z selekcjonerem, jaką odbył po powrocie z urlopu.

"Jest pan zmęczony burzą, jaką wywołał pomysł powołania cię do kadry? Mówi o tym cała Polska" – pytamy. "Może byłbym zmęczony, gdybym wszystko rozumiał. Trochę denerwuje mnie odpowiadanie na te same pytania, ale to musi być męczące także dla was, dziennikarzy. Powiem krótko – chcę grać dla Polski, czuję się związany z tym krajem i zawsze będę do dyspozycji trenera. Nawet jeśli miałbym z Polski wyjechać" – odpowiada Brazylijczyk.

Co sądzi o przyszłych rodakach? "W Brazylii panuje opinia, że ludzie z Europy Wschodniej są zdystansowani, zimni i nie zawsze traktują nowych dobrze. Muszę jednak zadać kłam stereotypom. Polacy przyjęli mnie bardzo ciepło. Być może dlatego, że gram w dużym klubie, gdzie udaje mi się utrzymać formę i sympatię fanów. Ludzie zatrzymują mnie w sklepach, chcą rozmawiać, czasem aż mi głupio, że nie potrafię poradzić sobie z odpowiedzią."

Od typowego młodego Polaka trochę Roger się różni. Nie toleruje na przykład alkoholu, na imprezach sącząc coca–colę. W przeciwieństwie do polskich piłkarzy, wcale nie przejmuje się wystawianymi mu notami. "I jak dostanę paszport, dalej nie będę się przejmował. Nie zamierzam do nikogo dzwonić z pretensjami" – zapewnia w rozmowie z "Dziennikiem".

Poza stadionem Legii najczęściej odwiedzanym przez Rogera miejscem jest Galeria Mokotów. Brazylijczyk zna to centrum handlowe jak własną kieszeń. "Ale poznał pan też inne miejsca?" – żartujemy. "Tak, teraz znam już wszystkie galerie" – natychmiast podchwytuje żart Brazylijczyk, który w szatni Legii zawsze jest pierwszy do kawałów.

"Jaka jest pana ulubiona polska potrawa" – pytamy. "Cała Polska już wie, co lubię. Żurek, żurek, żurek" – odpowiada Roger, wyraźnie delektując się brzmieniem tego słowa. "Jadłem też pierogi z mięsem, ale nie zostałem ich fanem" – mówi szczerze. Na słowo flaki aż się krzywi. "Nie jadłem, widziałem i podziękuję" – mówi szybko.

Polskę ma zamiar objechać wzdłuż i wszerz. Na razie, poza stolicą, poznał jednak tylko Kraków. Miał w planach zwiedzić jeszcze Oświęcim, ale nie potrafił przełamać strachu i zrezygnował. Do Grodu Kraka zawitał wraz z paczką kolegów, którzy latem odwiedzili go w Polsce. "Wcale im nie pomagałam" – śmieje się Agata.

"Wszystko sam zorganizowałem. Poszedłem do kasy, kupiłem bilety, wpakowałem całą bandę do pociągu" – dumnie pręży pierś Roger, który opracował punkt po punkcie plan zwiedzania miasta. "Na początek oczywiście Galeria Krakowska i małe zakupy" – uśmiecha się szeroko. "Później pojechaliśmy na rynek, wynająłem dorożkę, zwiedziliśmy najważniejsze części Krakowa, Sukiennice i Kościół Mariacki. Wszystko bez mapy!" – wylicza zadowolony.

Roger zwiedził też warszawskie muzea. "Z całą drużyną byliśmy w muzeum Powstania Warszawskiego. Zrobiłem sobie zdjęcia z bronią. Odwiedziłem także Muzeum Kolejnictwa przed meczem z Lechem. Zatrzymywałem lokomotywę" – wspomina.

Nie jest jednak fanem kolei – woli dobre samochody. Długo jeździł klubową Cordobą, ale uznał, że to nie dla niego, więc kupił sobie piękne Audi. "Nie to żebym narzekał na tego Seata. Powiedzmy, że nowym autem szybciej przyjeżdżam na trening" – mruga okiem.

W Legii wiedzą jednak swoje. "<Przystojny> Roger musi mieć klasowy samochód" – śmieje się kierownik drużyny Ireneusz Zawadzki.

„Przystojny” to jedno z ulubionych słów Brazylijczyka, który wymownie wskazuje na siebie, powtarzając co jakiś czas „Roger przystojny”. "To taka zabawa. W szatni często żartujemy sobie, że ktoś jest brzydki, a ktoś przystojny..." – tłumaczy.

Na razie Brazylijczyk nie wie, jak nazywa się prezydent Polski, który przecież nada mu obywatelstwo. "Znam go z wyglądu, ale nie jestem w stanie wymówić jego nazwiska. Jeśli jednak bym je usłyszał, wiedziałbym o kim mowa" – zarzeka się.

Roger musi też popracować nad swoją wiedzą o polskim sporcie. Kiedy pytamy o Adama Małysza, nie ma pojęcia, kto to taki. Ale już Robert Kubica jest mu doskonale znany. "W szatni trwają dyskusje po każdym wyścigu z jego udziałem" – przyznaje Roger.

Jeszcze więcej wie o polskiej piłce, ale nie chodzi o znajomość rywali. Brazylijczyk zna już cały repertuar kibiców Legii. "Mistrzem Polski jest Legia, Legia najlepsza jest..." – śpiewa nam hymn warszawskich fanów. A hymn Polski? "Spokojnie, i na to przyjdzie czas. Na razie znam jeden wers, ale nauczę się go tak samo, jak piosenek o Legii" – zarzeka się Roger.