Wicemistrz Niemiec wysłał na mistrzostwa do Austrii i Szwajcarii aż ośmiu swoich piłkarzy. Dodatkowo zarobi także na Miroslavie Klose, byłym napastniku Werderu, a obecnie piłkarzu Bayernu Monachium (według przepisów, pieniądze od UEFA są dzielone między kluby, w których dany piłkarz grał przez ostatnie dwa lata).
Drugi w rankingu jest Bayern Monachium - 970 tys. euro, a trzeci francuski Lyon, który wysłał na turniej siedmiu piłkarzy (957 tys. euro). Z włoskich klubów najwięcej zainkasuje Milan - 633 tys. euro, z hiszpańskich Real Madryt - 890 tys. euro, a angielskich - Chelsea (713 tys. euro). Niespodzianką może być obecność w czołówce rankingu tureckiego Galatasaray (881 tys. euro) i greckiego Panathinaikosu (853 tys. euro) - oraz brak wśród największych beneficjentów Manchesteru United, który zarobi tylko 491 tys.
Najwięcej, bo aż 57 piłkarzy, którzy wystąpili na Euro, na co dzień grało w Bundeslidze. Kluby niemieckie zarobią więc najwięcej - w sumie 6,12 mln euro. Najmniej bułgarskie - tamtejsza liga miała tylko jednego reprezentanta. Polska ekstraklasa wypadła tylko trochę lepiej niż bułgarska, norweska, czy duńska. Cztery kluby - Wisła Kraków, Legia Warszawa, Lech Poznań oraz Górnik Zabrze - otrzymają w sumie nieco ponad 600 tys. euro. Najwięcej mistrz Polski - około 250 tys. euro.
Dlaczego trzeba płacić klubom za coś, co przez lata odbywało się za darmo? Bo generalnie w Europie klubowe lobby jest coraz silniejsze i coraz bardziej wszechwładne. Kwota 4 tys. euro została ustalona po żmudnych wielomiesięcznych negocjacjach pomiędzy UEFA a Europejskim Zrzeszeniem Klubowym (ECA, organizacja powstała w miejsce rozwiązanej grupy G-14, w której skład wchodziły najbogatsze kluby Europy). Początkowo ECA chciało, aby dniówka na każdego zawodnika wynosiła 10 tys. euro. UEFA nie chciała nic płacić, bo i dlaczego miałaby to robić.
Dla zawodnika reprezentowanie barw narodowych na wielkim turnieju to przecież powód do dumy, a dla jego klubu - prestiż i szansa na wypromowanie swojego pracownika. Do tej pory tak to funkcjonowało, a przynajmniej takie stwarzano pozory. UEFA, czy FIFA płaciły co najwyżej rekompensaty klubom, których zawodnicy doznali kontuzji i ewentualnie godziły się na pokrycie kosztów leczenia. I to po długich prawniczych przepychankach. No, ale świat się zmienia. Poza tym skoro UEFA zarobiła na Euro 2008 około 700 mln euro, to dlaczego miałaby się dzielić tymi pieniędzmi tylko z narodowymi federacjami, a z klubami już nie?
Przedstawiciele ECA stwierdzili wprost, że jeśli UEFA chce organizować sobie mistrzostwa Europy z najlepszymi piłkarzami kontynentu w roli głównej, to musi ich sobie wynająć od klubów. Prezydent UEFA Michel Platini ugiął się i stwierdził, że "płacenie klubom za to, że puszczają swoich zawodników na wielki międzynarodowy turniej, jest w dzisiejszych czasach dosyć logiczne".
Tylko czy te 4 tys. euro to rozsądna kwota? Cristiano Ronaldo zarabia 17 tys. funtów dziennie. Artur Boruc - około 5,5 tys funtów. Ale Wojciech Łobodziński - już niecałe tysiąc euro dziennie. I to przed opodatkowaniem.
To zresztą nie koniec wydatków UEFA, bo zarobki piłkarzy idą ostro w górę. Za cztery lata szefowie europejskiej federacji będą musieli zapłacić za każdy dzień pobytu piłkarza na Euro 2012 ponad 5 tys. euro.