Obydwie tenisistki wyszły na kort niesamowicie stremowane. W przypadku Agnieszki jest to trochę zrozumiałe, bowiem do tej pory jeszcze nie grała na jednym z dwóch centralnych kortów, na których odbywa się Roland Garros, a tym razem musiała wystąpić na drugiej co do ważności arenie. Zarówno Polka, jak i Rosjanka nie czuły gry, nie miały odpowiedniego rytmu. Poza początkiem trzeciego seta, kiedy dominowała Kuzniecowa, i drugim setem, bardzo udanym dla naszej tenisistki, był to festiwal błędów.

Reklama

W dniu poprzedzającym mecz rozmawiałem z Agnieszką. Spotkaliśmy się na lunchu z nią i jej siostrą. Zasugerowałem, jaka moim zdaniem taktyka może okazać się najskuteczniejsza - spokojne wykorzystanie braku regularności ze strony bekhendowej Kuzniecowej. Rosjanka prezentuje ciekawy i urozmaicony technicznie backhand, ale kiedy dostaje czwartą czy piątą piłkę na tę stronę to zaczyna je psuć.

Wydawało mi się, że Agnieszka zgodziła się ze mną, jednak potem okazało się, że zupełnie nie wykorzystała mojej rady. Szkoda, bo to była kopalnia punktów w tym meczu. Tym bardziej mnie to dziwi, że poza wszystkimi swoimi zaletami Agnieszka to bardzo sprytna tenisistka, która potrafi wykorzystać słabość czy braki techniczne rywalki.

Dlatego dziwiłem się, że niepotrzebnie ryzykowała, szukała linii wtedy, gdy wystarczyło zagrać bezpiecznie. A przecież nawet wtedy, gdy Polka wysoko przegrywała, to Kuzniecowa, która ma kompleks Agnieszki, dalej była kłębkiem nerwów. Tymczasem nasza tenisistka nawet w końcówce dalej ryzykowała i pomogła Kuzniecowej wygrać.

Szkoda, bo wśród największych osiągnięć Agnieszki, czyli ćwierćfinałów Australian Open i Wimbledonu, brakowało tego z French Open. Oczywiście 1/8 finału to też sukces, ale mieliśmy apetyt na więcej. Dlatego jestem bardzo rozczarowany.

Jeśli chodzi o cały tegoroczny turniej, to wciąż jestem przybity niedzielną porażką Nadala. Mimo że preferuję tenis ofensywny, to i ja, i moi przyjaciele mamy wiele sympatii dla Hiszpana i bardzo liczyliśmy na jego finał z Federerem. Teraz pozostaje mi kibicować Szwajcarowi.

Boję się, czy przypadkiem nie mamy do czynienia z końcem epoki Nadala. Do tej pory ten tenisista grał z wyjątkową regularnością, a teraz jest inaczej. Teraz jest to bardzo rwany tenis. W meczu ze Szwedem Soderlingiem Nadal nie był sobą, miał problemy z tym, co zawsze robił automatycznie. W porównaniu z grą kobiet męski tenis wyprzedza ją o kilkanaście lat pod względem stylu, sposobu wygrywania punktów. Wśród kobiet najbardziej liczy się regularność, a męski już od tego ucieka. Dlatego zastanawiam się, czy przypadkiem gra Nadala to w tym momencie nie jest już stara szkoła. A pamiętajmy, że zaraz zaczyna się sezon na trawie i Hiszpanowi będzie jeszcze trudniej. W zeszłym roku wygrał Wimbledon, ale wtedy to był wielki Nadal. Teraz wszyscy rywale naskoczą na niego, a on może sobie nie poradzić.