Od kilku miesięcy porządkuje bałagan, do którego doprowadziła kończąca w tym roku kadencję ekipa. Ekipa, która przez lata wykorzystywała autorytet pani prezes Ireny Szewińskiej, niekoniecznie do zacnych celów. Jesienią 2007 członkowie zarządu PZLA dowiedzieli się, że w kasie są wielkie rezerwy i można sprawić prezenty najlepszym trenerom. Podobno prezenty zaczęto rozdawać, zakupując między innymi telewizory. I nagle okazało się, że zamiast nadwyżki jest dług, sięgający blisko dwóch milionów złotych. Od tego momentu maszyneria związku zaczęła zgrzytać, a na jaw wychodziły kolejne skandale.
Członkowie zarządu przekonali się, że są tylko narzędziem w czyimś ręku. Nie wiedzieli na przykład o zmianie statusu prezesa. Irena Szewińska przestała kierować związkiem społecznie, a została pracownikiem z uposażeniem na poziomie 16 tys. złotych. Kiedy wiceprezes zarządu ds finansowych Tomasz Lipiec został ministrem sportu, zawiesił swoją funkcję w zarządzie na czas nieokreślony. Jak na ironię, Lipca w końcu aresztowano z podejrzeniem korupcji (z prezydium zarządu usunięto go dopiero na wczorajszym posiedzeniu).
Z funkcji w zarządzie ustąpili Jadwiga Szalewiczowa i Andrzej Lasocki, który pełnił funkcję dyrektora ds marketingu. W praktyce był alfą i omegą w biurze PZLA, a przede wszystkim organizatorem Memoriału Janusza Kusocińskiego. Rok temu bezprawnie wziął na ten cel pieniądze z kasy związku, a chodziło bodaj o 600 tys. złotych - pisze DZIENNIK.
>>>Polski Związek Lekkiej Atletyki tonie w długach
Posunięcia naprawcze Ślęzaka pozwoliły na istotne uporządkowanie finansów. Zadłużenie PZLA wynosi już tylko 700 tys. Audyt wykazał mnóstwo nieprawidłowości, związanych między innymi z niepłaceniem VAT-u. Kolejna kontrola ministerialna bada głównie finansowe szaleństwa z 2007 roku. Jak na razie nie powiodły się próby sprzedania licencji na organizowanie Memoriału, co miało przynieść zastrzyk finansowy.
Niektórzy członkowie zarządu zaczynają się odwracać od Ireny Szewińskiej i wytykać jej błędy, zapominając o zasługach, do których zaliczyć trzeba choćby doprowadzenie do światowego awansu lekkoatletycznego Bydgoszczy.
Pozostaje pytanie dlaczego ten zarząd nie powalczył o lekkoatletyczną funkcję Stadionu Narodowego w Warszawie?
Na początku stycznia odbędzie się zjazd sprawozdawczo-wyborczy PZLA, ale brak na razie nowego kandydata na prezesa (Szewińska raczej nie będzie już kandydować). Wymienia się wprawdzie kilka nazwisk (Jacek Kazimierski, Jerzy Skucha, Wiesław Wilczyński, Krzysztof Wolsztyński), ale nikt z wymienionych nie potwierdza chęci prezesowania.
Na wczorajszym zarządzie PZLA omawiano oficjalną odpowiedź zarządu na temat uwag pokontrolnych. Otrzyma ją minister Drzewiecki i dopiero wtedy dowiemy się, jaka będzie dalsza droga finansowania związku.
Można dla porównania powołać przykład z Niemiec. Tamtejszy minister spraw wewnętrznych zakomunikował kierownictwu związku pięcioboju nowoczesnego: „Skoro naruszyliście przepisy, to teraz radźcie sobie sami, nie dostaniecie już ani jednego euro”. Mirosław Drzewiecki raczej nie będzie aż tak okrutny.