Jeśli nie wydarzy się kataklizm, to już dziś nasza pływaczka zdobędzie medal na 200 m motylkiem, a w niedzielę na 200 m kraulem.

"Tak solidnie jak w tym roku Otylia nie pracowała od dawna" - mówił dwa tygodnie temu Słomiński. Po tym przeszła jednak zapalenie krtani, brała antybiotyki. Nawet w chorobie popłynęła w mistrzostwach Polski na 200 m motylkiem bardzo dobrze.

Dlaczego zawodniczka i jej trener tak się asekurują? 25-metrowy basen nie jest domeną Otylii. Ma wspaniałe warunki, by ścigać się na pływalni 50-metrowej, na jakiej rozgrywa się igrzyska. Świetnie wytrzymuje kondycyjnie dłuższy dystans, a na nawrotach traci, zamiast zyskiwać. W efekcie ma gorsze rekordy na krótkim basenie niż na długim (odwrotnie niż większość pływaków).

Kolejnym argumentem przemawiającym na niekorzyść Polki są konkurentki specjalizujące się w wyścigach na basenie 25-metrowym. Otwierająca europejski ranking Beatrix Boulsevicz, która broni tytułu zdobytego przed rokiem, nie ma sukcesów na długim basenie. Na krótkim ma rekordy lepsze niż Otylia (2.06,62 gdy wygrywała złoto w Trieście). Najlepszy wynik Polki to 2.07,81 uzyskany trzy lata temu, gdy w mistrzostwach Europy zajmowała zaledwie czwarte miejsce.

Ale naszą gwiazdę stać na poprawienie tego wyniku. Od trzech lat nie walczyła na krótkim basenie o medal w dużej imprezie. Skoro teraz zdecydowała się na start, oznacza to, że nie jedzie do Finlandii przegrywać.

Gdy wymieniamy przy Jędrzejczak osiągnięcia Węgierki, Polka ożywia się. "Przecież ja też chcę pobić rekord życiowy! -zapewnia. "Ja jadę na te mistrzostwa, bo chce poczuć atmosferę rywalizacji, oswajać się ze stresem, jaki już budzą marcowe mistrzostwa świata w Australii" - wyjaśnia Otylia.

Czyli jest wszystko co potrzebne do zdobycia medalu, motywacja i forma. Tajemnicą pozostaje jedynie dyspozycja rywalek.