Po zdobyciu przez reprezentację Polski wicemistrzostwa świata siatkarze zostali odznaczeni przez prezydenta RP. Arek też został uhonorowany. Przyznany mu pośmiertnie Złoty Krzyż Zasługi Agnieszka odebrała w weekend, podczas częstochowskiego Memoriału Arkadiusza Gołasia.

Reklama

"To dla mnie wielka radość, że pamięć o nim wciąż jest żywa. Ale nie czuję się na siłach oceniać, jak wiele mój mąż znaczył dla zespołu, trenera i kibiców. Nie chciałabym zbierać laurów za osiągnięcia Arka. Ja zawsze byłam szarą myszką i niech tak zostanie. Jedyną moją zasługą było to, że zgodziłam się wziąć ślub w środku tygodnia, żeby Arek mógł zagrać w turnieju kwalifikacyjnym do mistrzostw świat" - dodała Agnieszka Gołaś.

Sukces siatkarzy sprawił, że o Arku znów stało się głośno.
Dla mnie i dla mojej rodziny nic się nie zmieniło. Dla nas pamięć o nim jest chlebem powszednim. Podobnie z chłopakami. Zawsze podkreślam, że oni dedykowali Arkowi każdy, nawet najmniejszy sukces. Na Lidze Światowej pod sufitem hali wisiała koszulka z numerem 16. Zawsze śmialiśmy się, że Arek jest dobrym duszkiem zespołu. Teraz stale jest z nimi jako dobry anioł. Ta przyjaźń nie skończyła się wraz z jego śmiercią.

To pokazuje, że nasza kadra to coś więcej niż sportowa drużyna.
Zawsze byli przyjaciółmi. Podkreślają, że są sobie bliscy także poza parkietem. Przykładem mogą być dwaj libero, Piotr Gacek i Krzysztof Ignaczak. Rywalizowali, który z nich pojedzie na mistrzostwa, a mieszkali w jednym pokoju hotelowym. Po mistrzostwach Gacek dziękował "Igle" za to, czego się od niego nauczył.

Reklama

Czy po tragedii nie myślała pani, aby odsunąć się od tego sportu?
Nie, bo to ważna część mojego życia, także zawodowego. Założyliśmy akademię siatkarską im. Arka Gołasia.

Czy piękne gesty kadry pomagają pani w przetrwaniu tej tragedii?
Nic nie złagodzi uczucia straty, które towarzyszy mi od 15 miesięcy. Cieszę się, słysząc, jak ludzie skandują jego imię, ale nie jest mi przez to lżej. Moje życie już nigdy nie będzie normalne. Bez Arka to już zupełnie inne życie.