Minął rok, w którym zapowiadał pan pobicie rekordu świata na 200 m stylem motylkowym? Nie zrealizował pan tego planu.

Już nie będę składał takich obietnic.

Dlaczego, zapowiedź nie była szczera?
Była zbyt szczera. Kilka miesięcy wcześniej poprawiłem swój rekord życiowy na krótkim basenie o 2 sekundy. Myślałem, że to się przełoży na wynik na długim 50-metrowym basenie. Byłem tego prawie pewien.

Co się zmieniło od lata, skoro nie chce pan już składać podobnych deklaracji? Czuje się pan za słaby, czy rekord świata jest poza zasięgiem?

Ludzi wzięli moje słowa zbyt dosłownie. Ja chciałem powiedzieć, że czuję, że mogę go pobić, że chcę walczyć o ten rekord. To było dla mnie wyzwanie i cel, który czułem już w ręku. Poleciałem na mistrzostwa Europy do Budapesztu, żeby popłynąć szybciej niż Michael Phelps, ale nie udało się. Wtedy usłyszałem, że składam deklaracje bez pokrycia. Że to przechwałki, zarozumialstwo. Na moją głowę spadła krytyka, choć zostałem mistrzem Europy. Złoty medal przestał mieć znaczenie, przestał być wartością, dowodem na to, że ciężko pracowałem. Moje słowa obróciły się przeciwko mnie, bo usłyszałem, że trenowałem za słabo. Skoro stać mnie było na mistrzostwo świata, potem Europy, to powinienem zostać rekordzistą. Tak jakbym był maszyną, którą można zaprogramować na wyniki 1.53 min.

Może jednak był pan zbyt niecierpliwy? Może potrzeba panu więcej czasu, by okrzepnąć w roli mistrza i dojrzeć psychicznie do bicia rekordów?
Chciałbym, żeby pozwolono mi na zbieranie doświadczeń. W Polsce oczekuje się, że w każdym kolejnym starcie będę poprawiał rekordy życiowe i bił rekordy Polski.

Nie robi pan jednak tego i trener Paweł Słomiński twierdzi, że cofa się pan w rozwoju sportowym.
Wnerwia mnie to gadanie, że jakoś strasznie się opuściłem. Swój najlepszy wynik uzyskałem podczas mistrzostw świat w Montrealu półtora roku temu. Wtedy miałem z kim walczyć, a w tym sezonie nie. Ale trudno się spierać z trenerem. Moja poprzeczka jest zawieszona bardzo wysoko. Mam najlepsze wyniki w Europie, jedne z najlepszych w świecie.

Nikt pana nie naciskał w mistrzostwach Europy?
To duża, prestiżowa impreza, ale rywale nawet mnie nie postraszyli.

Pływa pan dobrze, gdy boi się porażki? Wspaniały sprinter Gary Hall jr. mówił, że klucz do zwyciężania leży gdzieś między obsesją wygrywania i strachem przed porażką.

Zdecydowanie lepiej pływam ze świadomością, że grozi mi porażka. Jak nikt mnie nie goni, umiem wygrać wyścig, ale bić rekordy jest wtedy trudno. Dlatego nie mogę się doczekać pojedynku z Phelpsem. Wtedy pójdziemy na całość i okaże się kto jest mocniejszy. Ja się nie boję.

Hola! Miało nie być deklaracji.

No tak, ale ja chcę z nim wygrać... i mówcie sobie co chcecie. Wiem po ostatnich miesiącach, że muszę coś zmienić w swoim treningu, żeby z nim nawiązać walkę.

O rekord świata?
O rekord, ale bez deklaracji (śmiech).

Ta zmiana musi być chyba gruntowna? W grudniu trener Słomiński mówił, że przepłynął pan tysiąc kilometrów mniej niż w roku poprzednim.

Bo u trenera Słomińskiego pływa się mniej. Porównuje się to z czasami, gdy ćwiczyłem głównie pod okiem Piotra Woźnickiego w Oświęcimiu. Ja właśnie chcę wrócić do większych objętości. Już o tym rozmawiałem z trenerami.

Ale podobno ostatnio częściej pan balował niż trenował?
To nie jest do końca prawda. Przyznaję, że czasem lubię gdzieś sobie wyskoczyć. Ale to nie jest nagminne. Uznaję uwagi trenera Słomińskiego. W wielu rzeczach ma rację. Z tym, że robi zbyt wielkie halo z tego powodu, że gdzieś wyskoczę do klubu.

Chyba jednak pan polubił bycie osobą rozpoznawalną. Czytają o panu chętnie gospodynie domowe w kolorowych pisemkach. Może za często trener widzi Pawła Korzeniowskiego na zdjęciach z piękną dziewczyną w prasie.

Mnie to drażni, bo robią mi zdjęcia i wszyscy myślą, że Korzeniowski baluje zamiast trenować. A to nieprawda.

Nie lubi pan imprezować?
Pewnie, że lubię. Drugi raz nie będę miał 21 lat. Chcę korzystać z prawa wieku. Moją największą pasją jest jednak pływanie. Trenuję od 11 lat, haruję naprawdę ciężko.

Pływanie sprawia panu niezmiennie wielką satysfakcję?
Mam nadal zapał. Może trochę mniejszy. Lubię się ścigać i kiedyś, gdy startowałem np. w Grand Prix Polski, to była ostra rywalizacja. Było fajnie, bo emocjonująco. Teraz nie mam z kim walczyć na 200 m delfinem. Trudno mi się mobilizować na starty w kraju, te stały się obowiązkiem. Wolałbym częściej startować zagranicą, np. w Pucharze Świata.

Chciał pan sprawdzić się też w USA. Planował pan wyjazd za ocean.
To prawda, chciałem, bo tam trenują prawie wszyscy najlepsi pływacy.

Zrezygnował pan z tego?
Tak, zrozumiałem, że tu mam świetnych trenerów. W końcu docenił mnie sponsor i zarabiam niezłe pieniądze. Na studiach też wyprostowałem wiele spraw.

Z czyim zdaniem najbardziej się pan liczy?

Rodziców. Zawsze przejmuję się ich opinią. No i bardzo ważne jest dla mnie zdanie trenera. Nawet jak tego nie okazuję.

Gdy trener głośno krytykował pana podejście do pracy po mistrzostwach Europy w Helsinkach, musiało pana zaboleć?
Było mi przykro. Poczułem, że nikt we mnie nie wierzy. Był moment, że sam zwątpiłem w to co robię. Gdy zdobyłem złoty medal na 200 m motylkiem kamień spadł mi z serca. Ale bolało mnie, że odsunęli się ode mnie ważni ludzie, nawet trener. Mówiono tylko o tym, że jestem do niczego. To nieprawda, a widać, że jeszcze długo będę się z tego tłumaczył. Łatwo komuś przypiąć łatkę utracjusza. Trudno się jej pozbyć.

W Oświęcimiu miał pan cieplarniane warunki: honorowe obywatelstwo, wszystko podsunięte pod nosem. W Warszawie trzeba wstawać o 5 rano na trening, a wokół masa pokus.
Uczę się nowego życia. Oświęcim to moje rodzinne miasto, ale też nie było łatwo. Tam wszyscy o wszystkich wiedzą. Warszawa to inny świat. Bardziej otwarty na ludzi i stwarzający możliwości na poznanie czegoś nowego.

Bardzo się pan zmienił od sukcesu w Montrealu półtora roku temu?
Mam nadzieję, że jestem tym samym Pawłem. Nadal lubię to samo jedzenie, pochłaniam pizze i będę je jadł tak długo, aż nie zacznę tyć. Teraz trochę lepiej zarabiam, jestem rozpoznawany na ulicy. Ale siebie widzę, przede wszystkim, jako pływaka.

Czego można życzyć panu w przyszłym roku?
Wygrania w mistrzostwach świata z Amerykaninem Michaelem Phelpsem.

Ale bez deklaracji, bo jak się nie uda, to znów pan oberwie?
Nie boję się porażki z najlepszym pływakiem świata. Mnie rozpala wizja tego zwycięstwa.