"Odsunęliśmy go więc od szkolenia centralnego" - tłumaczy krótko prezes Krzysztof Usielski. Pływak przyznaje się do winy. "Popełniłem błąd i ponoszę tego konsekwencje. Słusznie mnie ukarano" - ze skruchą przyznaje Gąsior.

Szkoda tylko, że mówi to po raz kolejny, a jego talent znika w oparach alkoholu i marihuany. Dla Gąsiora kara to nic nowego. W październiku 2005 r., tuż przed mistrzostwami Europy na krótkim basenie w Trieście, w jego organizmie znaleziono ślady marihuany. Musiano wycofać go z ekipy. Zresztą już wcześniej miał podobne problemy, ale wtedy skończyło się na pogrożeniu palcem.

Łukasz nie uczy się więc na własnych błędach. Za alkohol też był już bowiem karany wycofaniem z zawodów (w 2005 r. podczas Grand Prix Polski). Chłopak, który 2 lata temu podczas mistrzostw kraju uzyskał czas 22,14 na 50 m st. dow., bardzo szybko zyskał opinię jednego z najzdolniejszych młodych sprinterów na świecie. Propozycję wspólnych treningów złożył mu nawet Mike Bottom, trener najlepszych sprinterów świata.

Związek skrócił mu dyskwalifikację z dwuletniej na roczną. Trener kadry też wyciągnął rękę: pomógł w uzyskaniu stypendium na AWF, miejsca w akademiku. Zawieszonego Gąsiora zachęcał do treningów, a Łukasz zarzekał się, że z tej szansy skorzysta.

"Zachowałem się jak idiota, ale nie jestem ćpunem" - deklarował, siedząc pod plakatem Boba Marleya w swoim pokoju. "Mam jeden cel: udowodnić, że nie należy mnie skreślać" - mówił Gąsior.

W wodzie nie mógł jednak odnaleźć dawnej formy. Podczas listopadowych mistrzostw Polski nie uzyskał minimum na mistrzostwa świata w Melbourne (miał brać udział w sztafecie 4x200 m). "Nie było tak źle" - broni swoich wyników pływak. Trzeba było jednak widzieć, w jakim stylu walczył na 50 m. Nie zakwalifikował się do finału A.

W finale B połykał zaś powietrze jak walcząca o życie ryba wyrzucona na brzeg. Podczas gdy wybitni sprinterzy na najkrótszym dystansie nie tracą ułamka sekundy na zaczerpnięcie powietrza, Gąsior szeroko otwierał usta wielokrotnie. "Co to miało być?" - kręcił z niedowierzaniem głową trener Słomiński.

Tymi samymi słowami można zapytać o sytuację z lotniska. Czy to już kres kariery utalentowanego młodego człowieka? "Wyciągaliśmy do niego rękę wielokrotnie. Nie chcemy go odtrącać, ale oczekuję poważnej deklaracji, czy Łukasz ma jeszcze sportowe ambicje. Jeśli ma, to otrzyma pomoc" - zapewnia Słomiński.