PAP: Co skłoniło pana do wylotu do Hiszpanii?
Tomasz Gollob: Każdego roku wylatuję tam na około półtora tygodnia. Mam nadzieję, że kiedy wrócę do Polski, pogoda już się zmieni i będę mógł normalnie jeździć na motorze. To jest moja stała forma przygotowań do każdego sezonu. Jeżdżę pod Barcelonę, gdzie obecnie jest 20 stopni C, więc aura dużo lepsza niż w Polsce. Zależy mi, aby nowy sezon był równie udany jak poprzedni, więc nie zmieniałem tej tradycji.
PAP: W Hiszpanii są warunki do treningów żużlowych?
T.G.: Jeżdżę tam na motocyklu crossowym. Są tam piękne tory, na które przyjeżdżają najlepsi zawodnicy z całego świata. Dzięki temu mam okazję trenować z nimi na co dzień. Oczywiście motocross to inna dyscyplina sportu, ale właśnie z niej się wywodzę i nie jest mi obca. Lubię spędzać całe dnie na motocyklach i sprawia mi to dużą frajdę. W ostatnich trzech dniach, być może wystartuję w zawodach crossowych.
PAP: Jakie ma pan oczekiwania w związku z nowym sezonem?
T.G.: Nic się nie zmieniło. Jestem cały czas głodny sukcesu. Oczywiście trudno jest poprawić poprzedni wynik, bo mistrzostwo świata można zdobyć tylko raz w roku. W tym sezonie spróbuję odebrać złoty krążek w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie na co dzień jeżdżę, a tam zakończy się 8 października cykl Grand Prix. Nie wiem czy mi się to uda, ale zrobię wszystko by tego dokonać.
PAP: Władze speedwaya zdecydowały o wprowadzeniu nowych tłumików do motocykli, które mają ograniczyć hałas. Jak duża będzie to przeszkoda dla zawodników?
T.G. To jest spory problem. To tak, jakby ktoś przez wiele lat chodził wyłącznie w długich spodniach i nagle ktoś kazał mu założyć krótkie. Oczywiście przyzwyczai się do nich, ale nie od razu. Głównym nieszczęściem dla nas jest fakt, że jeszcze nie wiemy, jakie tłumiki będą obowiązywały w nowym sezonie. Mówi się, że będą nowej generacji, ale my wciąż ich nie mamy. A sezon rusza za niespełna dwa miesiące. Jest to poważna przeszkoda, ponieważ nie wiemy jak przygotować sprzęt.
PAP: Ile czasu potrzeba, by przygotować motocykl do nowego sezonu?
T.G. Całą zimę nad tym pracujemy. Na pewno ten, kto trafi z optymalnym ustawieniem, będzie najszybszy. Jednak wraz z nowymi rozwiązaniami pojawiają się problemy sprzętowe, których rozwiązanie wymaga czasu. Oby tych kłopotów było jak najmniej.
PAP: Czy zgodzi się pan z opinią, że tytuł mistrzowski jest trudniej obronić niż go wywalczyć?
T.G.: Trudniej to będzie mi jeszcze raz zdobyć siedem medali (cztery brązowe, dwa srebrne i jeden złoty - PAP) mistrzostw świata. Dodać jeden będzie mniejszym wyzwaniem. Każdy sezon jest inny. W tym momencie jestem przygotowany na sto procent, bo wszystko, co sobie wcześniej założyłem, zimą wykonałem. Teraz czekam, co wydarzy się na torze. Pewne jest, że jak się rozpędzę, to trudno będzie mnie dogonić.
PAP: Nie brakuje panu motywacji po 20 latach startów?
T.G.: Wiele osób mnie o to pyta. Przejeździłem na motocyklach już ponad 30 lat, a mimo to uważam, że jestem młodym zawodnikiem, choć faktycznie czasami trudno o motywację. Jednak moim celem jest generalnie sport. Większość ludzi myśli o finansach, a dla mnie to sprawa drugorzędna. Sensem sportu są sukcesy, medale, tytułu, a ja właśnie zostałem mistrzem świata. I to mnie napędza. Przygotowania do nowego sezonu rozpocząłem zmobilizowany. Postawiłem cel i do niego dążę, nie myśląc o tym, co już osiągnąłem. Gdybym tylko wspominał wszystkie dotychczasowe trofea, to powinienem już przejść na emeryturę. Uważam, że mogę jeszcze sporo osiągnąć. Jeżeli ktoś kończy karierę w wieku 35 lat, mówiąc że jest stary, to ja się z tym nie zgadzam i zamierzam to udowodnić. Człowiek jest stary, kiedy ma 80 czy 90 lat.
PAP: Czyli z każdym rokiem zeruje pan licznik?
T.G.: Tak. O północy w Nowy Rok zegary pokazują same zera. I ja zaczynam wszystko od nowa.
Rozmawiał: Marcin Cholewiński