Na swej stronie internetowej związek poinformował, że "zgodnie z uchwałą zarządu z 8 marca, Polski Związek Snowboardu skierował do sądu przeciwko pani Jagnie Marczułajtis-Walczak i panu Andrzejowi Walczakowi pozew o ochronę dóbr osobistych, obejmujący przeprosiny, zasądzenie na cel społeczny oraz zadośćuczynienie, na łączną kwotę 200 000 zł".
Małgorzata Pietrucha z biura PZSnow. nie była w stanie nic więcej powiedzieć, poza tym, że "informacja jest na stronie". W rozmowie z zaznaczyła, że osobą upoważnioną do rozmów z mediami w tej sprawie jest prezes Marek Król, który przebywa za granicą.
Marczułajtis-Walczak potwierdziła, że otrzymała pozew wniesiony do sądu w Krakowie przez związek, ale jeszcze się z nim nie zapoznała.
"Akta są bardzo obszerne. Sam pozew to ponad 20 stron, a do tego jest z 30 załączników na 250 stronach. Na razie przejrzałam wszystko pobieżnie, ale do jutra przeczytam dokładnie. Z dokumentami zapoznaje się też nasz adwokat" - powiedziała czwarta zawodniczka olimpijskiego slalomu giganta w Salt Lake City 2002.
10 marca Marczułajtis-Walczak i jej mąż wnieśli do Sądu Okręgowego w Nowym Sączu pozew przeciwko trenerowi kadry snowboardowej Pawłowi Dawidkowi o ochronę dóbr osobistych i 14 marca, również przeciwko niemu pozew karny do Sądu Rejonowego w Zakopanem (13 maja odbędzie się rozprawa pojednawcza). Ponadto 14 marca złożyli zawiadomienie do prokuratury w Zakopanem o możliwość popełnienia przestępstwa podczas mistrzostw Polski. Miesiąc później prokuratura poinformowała o wszczęciu postępowania.
Marczułajtis-Walczak postawiła związkowi zarzuty próby sfałszowania wyników mistrzostw kraju w Jurgowie oraz, że trasa zawodów nie była odpowiednio zabezpieczona i przyczyniła się do kontuzji jednej z zawodniczek.
Olimpijka, radna sejmiku woj. małopolskiego zarzuciła Dawidkowi, że w Jurgowie krzyknął do niej "stara p... do domu", a do jej męża "ćwoku, do domu dzieci pilnować". Trener zaprzecza tym oskarżeniom.