"Wiecie, kiedy dla Beenhakkera rozpoczynają się mistrzostwa Europy? 15 stycznia!" - mówi prawa ręka Leo, dyrektor sportowy reprezentacji Jan de Zeeuw. "Budujemy sztab ludzi, który pomoże nam w przygotowaniach do Euro. Mózgiem tej operacji będzie Beenhakker, który osobiście ma nad tym wszystkim czuwać i koordynować działania grupy. Ten zespół może liczyć nawet kilkanaście osób. To będzie naprawdę poważna operacja. W PZPN dziwili się, że chcemy tak wcześnie zacząć przygotowania do mistrzostw, ale dla bossa to coś normalnego i koniecznego" - zdradza de Zeeuw.

Reklama

Po 15 stycznia asystenci Leo ze sztabu szkoleniowego naszej kadry, czyli Bogusław Kaczmarek, Adam Nawałka, Andrzej Dawidziuk i Frans Hoek, będą monitorowali dokładnie wszystkie występy polskich reprezentantów w ich drużynach klubowych w kraju i za granicą. W sztabie pojawią się na pewno nowe twarze, wśród nich prawdopodobnie znajdzie się Holender Mario Been. To zaufany współpracownik Beenhakkera, który rozpracowywał rywali Trynidadu i Tobago przed mistrzostwami świata w Niemczech. Jak pamiętamy, egzotyczni podopieczni Leo na mundialu w 2006 r. zostawili po sobie dużo lepsze wrażenie niż Polacy.

Beenhakker do obserwacji zawodników przywiązuje dużą wagę. Chce być na bieżąco informowany, na jakim etapie przygotowań znajduje się konkretny piłkarz.

"To będzie jeden z elementów, który pozwoli nam cały czas mieć kontrolę nad tym, co dzieje się z reprezentacyjnymi piłkarzami. Bo jeżeli np. ktoś będzie miał kłopoty z grą w swoim klubie, to trzeba będzie reagować i to bardzo szybko" - twierdzi de Zeeuw. "I tutaj zaczyna się prawdziwa rola trenera Beenhakkera. Leo będzie na bieżąco odwiedzał kluby, w których grają nasi reprezentanci, rozmawiał z ich szkoleniowcami na temat sytuacji poszczególnych graczy w zespołach ligowych, a nawet zachęcał do stawiania na reprezentantów Polski. Jeżeli będziemy mieć problem, że ktoś nie gra w swoim zespole klubowym, to wtedy Leo umówi się na spotkanie z jego trenerem i sam go zapyta, dlaczego tak się dzieje. Nie ma takiego szkoleniowca na świecie, który odmówiłby spotkania z Beenhakkerem. On ma autorytet wszędzie i wszyscy go znają. Jeśli Leo powie: „Daj mu szansę. On cię nie zawiedzie”, to każdy trener go posłucha" - dodaje de Zeeuw.

Reklama

Ale to nie wszystko. Do sztabu reprezentacji Polski już niedługo mają dołączyć także osoby, które będą pracowały w tzw. banku informacji. Do ich zadań będzie należało zbieranie wszelkich danych na temat naszych grupowych rywali - Niemców, Austriaków i Chorwatów. Ludzie z banku informacji będą także odpowiedzialni za rozpracowanie taktyki i stylu gry naszych przeciwników podczas Euro. Dużą rolę będzie odgrywać tu nowoczesna technika. Dlatego do tych zadań zostaną zatrudnieni także zagraniczni fachowcy, którzy zajmą się komputerową analizą meczów za pomocą takich programów jak „Castrol Performance Index” czy „AMISCO”. Największe kluby i reprezentacje piłkarskie używają ich już od czasu mistrzostw świata w Japonii i Korei w 2002 r.

Dla nas to jednak niemal zupełna nowość. Być może tym działem w sztabie Beenhakkera pokieruje Czesław Michniewicz. Jeden z najzdolniejszych polskich trenerów już był zapraszany przez Leo do współpracy. Za jego kandydaturą przemawia także to, że doskonale zna te programy komputerowe, a oprócz tego jest obecnie bezrobotny.

"Praca z kadrą w tak młodym wieku byłaby dla mnie wielką nobilitacją" - mówi Michniewicz. "Dlatego jeśli selekcjoner zechce mnie widzieć w sztabie, który obserwuje piłkarzy przed Euro 2008 lub analizuje grę rywali, to z chęcią się zgodzę".

Reklama

Michniewicza wyjaśnia, na czym polega działanie programów „Castrol” i „AMISCO”. "<AMISCO> to kompletny system obserwacji zawodników. Może zrobić wszystko, co tylko zapragnie trener. Przykłady? „AMISCO” porównuje zachowania dwóch zawodników w trakcie spotkania, analizuje, ile dany piłkarz w ciągu meczu biegał, a ile stał. Potrafi pokazać, jak dana drużyna zachowuje się po stracie piłki, jak ustawia się przy rzutach rożnych. To tylko kilka z licznych jego zalet. Czy są jakieś wady? Na wyniki analizy „AMISCO” czeka się jeden dzień. Po spotkaniu wysyła się bowiem do ich centrali materiały, które oni potem przetwarzają. Tego problemu nie ma w przypadku systemu „Castrol”. On analizuje dane na bieżąco, z czterominutowym poślizgiem. Na żywo jego praca robi wrażenie. Widziałem to podczas meczu Tottenhamu. Dwóch informatyków nieustannie wklepywało dane, by trener Martin Jol mógł już podczas przerwy, w szatni, spokojnie obejrzeć sobie wyniki. Myślę, że za jakiś czas „AMISCO” i „Castrol” na stałe będą używane w każdej piłkarskiej drużynie. Takie systemy stanowią nieocenioną pomoc" - porównuje oba systemy Michniewicz.

Kto zapłaci za te wszystkie fanaberie Beenhakkera? Czy stać na tak wielką operację logistyczno-komputerową? Prezes PZPN Michał Listkiewicz uspokaja, że pieniądze na pewno się znajdą.

"Finansowanie wyjazdów ludzi, którzy mają oglądać naszych rywali w Euro 2008 to dla związku żaden problem" - zapewnia Listkiewicz. "Przecież nasi fachowcy nie wybierają się na koniec świata. Przed dwoma ostatnimi mundialami ludzie Engela i Janasa także rozpracowywali inne zespoły i wcale nie kosztowało nas to zbyt wiele. A czy zgodzę się na wysyłanie w każdy weekend do różnych krajów kilkunastu osób, które będą oglądać w klubach kadrowiczów? Nie wiem, muszę się nad tym zastanowić i porozmawiać z Beenhakkerem. Nie wydaje mi się, by przy dzisiejszej technice aż taka liczba ludzi była potrzebna. Przecież mecze reprezentantów można obejrzeć w telewizji lub na przesłanej z danego klubu płycie DVD. No, ale jeśli selekcjoner uprze się na obserwacje z trybun, to pewnie nie będę stawiał mu przeszkód. Jesteśmy też przygotowani finansowo na to, żeby na życzenie naszego selekcjonera zatrudnić jakiegoś zagranicznego speca od wyszukiwania słabych punktów przeciwników i analiz komputerowych" - uspokaja Listkiewicz.

"Te programy nie są wcale takie drogie" - zapewnia Michniewicz. "<AMISCO> kosztuje 40 tys. euro plus ok. trzech tysięcy za analizę każdego meczu. Jakbym znowu był trenerem klubowym, to wolałbym nabyć takie cudo niż na przykład kupić przeciętnego zawodnika z zagranicy, którego widziałem tylko na płycie DVD. „Castrol Performance Index” jest szybszy, więc droższy. Generalnie uważam, że system analizy jest potrzebny. Im większa jest nasza wiedza, tym mniej popełniamy błędów" - zapewnia Michniewicz.

Skoro są pomysły, chęci i pieniądze na realizację planu Beenhakkera, to pozostaje tylko mieć nadzieje, że wszystko to przyniesie także korzyści sportowe. Wiadomo przecież, że medalu na Euro nie zapewni żaden sztab ani program komputerowy.

"Na tym etapie najważniejsze dla nas to nie popełnić żadnego błędu w przygotowanich i nie zaniedbać żadnego szczegółu. Beenhakker doskonale o tym wie i dlatego szczegółowy plan działania ustalił już tak wcześnie. Teraz trzeba tylko postępować według jego wskazówek, a na Euro powinno być dobrze" - optymistycznie podsumowuje de Zeeuw.