Ubezpieczyciel domaga się od piłkarskich klubów pieniędzy za (jego zdaniem) zaległe składki od premii i nagród za wyniki sportowe. A te, jak pokazują kontrole, są ogromne. Jeśli ZUS wygra pierwsze procesy, jakie toczą się już w sprawie zaległych składek, nawet silne finansowo kluby mogą mieć poważne problemy. A małym i słabym grozi bankructwo.

Reklama

Trzecioligowa Miedź Legnica i czwartoligowy Górnik Polkowice to pierwsi odważni, którzy zdecydowali się przeciwstawić ZUS-owi. Akcje ściągania pieniędzy od sportowców ZUS zaczął bowiem na Dolnym Śląsku, gdzie przeprowadził pierwsze kontrole. Ubezpieczyciel domaga się, aby do jego kasy Miedź wpłaciła ponad milion złotych. Spełnienie tych żądań oznaczałoby dla klubu szybkie bankructwo. Legniczanie bowiem od kilku lat nie odprowadzali składek do ZUS. Teraz też nie chcą płacić i skierowali sprawę do sądu - pisze DZIENNIK.

Kulisy tego sporu są dużo bardziej skomplikowane, bo dotyczą umów, jakie klub podpisał z ponad osiemdziesięcioma piłkarzami. "Kontrakty z naszymi zawodnikami składały się z dwóch części. Od podstawowej klub płaci do ZUS wszystkie składki. Od drugiej części, gdzie umieszczono warunki wypłacania piłkarzom nagród za wyniki sportowe, już nie płacił" - wyjaśnia Piotr Adamiec, kierownik drużyny Miedzi.

"Nie zgadzamy się z wykładnią prawną, jaką prezentuje ZUS, i dlatego wystąpiliśmy do sądu w tej sprawie. Przepisy naszym zdaniem mówią jasno, że nie trzeba płacić składek od nagród dla sportowców, w naszym przypadku dla piłkarzy za sportowe rezultaty ich pracy" - wyjaśnia Zbigniew Kajdan, dyrektor Miedzi. "Podobnie myślą również piłkarze, dlatego oni też występują w tej sprawie" - dodaje.

Reklama

Z kolei przedstawiciele ZUS twierdzą, że przepis, na który powołuje się Miedź, nie dotyczy kontraktów o profesjonalne uprawianie sportu.

Precedensowy proces w tej sprawie rozpoczął się już w Sądzie Okręgowym w Legnicy. Miedź walczy o pozostawienie w swoim budżecie miliona złotych. Tam także zaczął się proces Górnika Polkowice, który zdaniem ZUS zalega z zapłatą ponad trzech milionów złotych.

"Nic z tego nie rozumiem, bo wszyscy mówią, że trzeba pomagać klubom, inwestować w sport, a kiedy ktoś to robi, próbuje się podcinać mu skrzydła" - komentuje Wiesław Wabik, burmistrz Polkowic. "Teraz będzie jeszcze gorzej, bo taka polityka zaszkodzi nie tylko krajowej piłce nożnej, ale także klubom zajmującym się innymi dyscyplinami sportu" - przyznaje.

Reklama

ZUS wydaje się być pewny swoich racji, gdyż po pierwszych kontrolach w klubach niższych klas teraz swoich inspektorów wysłał do mistrza Polski, Zagłębia Lubin. "Kluby piłkarskie podlegają kontroli na takich samych zasadach jak pozostali płatnicy składek. Dlatego jeśli w trakcie kontroli zostaną ustalone nieprawidłowości, to należy je ujawnić i opisać w protokole kontroli" - informuje zdawkowo Jacek Dziekan, rzecznik prasowy ZUS.

Nie chce jednak odpowiedzieć na pytanie, które z klubów konkretnie były, są czy będą kontrolowane. Nie podaje ich liczby, a także ewentualnych zarzutów, jakie stawia im ubezpieczyciel. "Nie chcę tego na razie komentować, bo po prostu nie mamy jeszcze oficjalnego stanowiska ZUS w tej sprawie" - mówi DZIENNIKOWI prezes Zagłębia Lubin Robert Pietryszyn.

Prezes przyznaje też, że jego klub był sprawdzany przez ZUS-owskich kontrolerów bardzo długo - ponad dwa miesiące. A zakres kontroli objął dokumentację Zagłębia aż od 1999 roku. "Być może kilka rzeczy może zakwestionować, ale jeśli rzeczywiście Zagłębie w niewłaściwy sposób odprowadzało składki, to sprawa dotyczy pozostałych klubów ekstraklasy, a także drugiej czy trzeciej ligi, gdyż umowy na tym poziomie są podpisywane w bardzo podobny sposób" - dodaje Pietryszyn.