"Popyt wyprzedził podaż" - mówi DZIENNIKOWI właściciel Kolportera i jeden z najbogatszych Polaków Krzysztof Klicki. "Są chęci i pieniądze, ale nie ma towaru na rynku. Ja bym z tego powodu wcale nie płakał. To jest normalna sprawa i dowód na to, że rynek piłkarski jest czysto biznesowy. Podlega takim samym regułom jak inne. W biznesie zawsze zdarzają się przestoje i takie sytuacje jak obecna w polskiej piłce. Moim zdaniem to dobrze, że tej zimy nie ma ruchów kadrowych. Może dzięki temu zacznie się stawiać na wychowanków, doceni tych zawodników, którzy już w klubach są" - analizuje Klicki.
Odpowiedzialny za transery Legii wiceprezes i dyrektor sportowy - Mirosław Trzeciak uważa, że stagnacja na rynku ma bardziej prozaiczne przyczyny. "To jest jednak efekt kiepskiej sytuacji ekonomicznej większości klubów. Sytuacja nie jest różowa. Pieniędzy na transfery po prostu brakuje. Nawet jeśli w Legii, Wiśle czy Kolporterze są spore jak na polskie warunki budżety, to nie koniecznie wydatki zaplanowano na zakup nowych piłkarzy.
Płace zawodników są coraz wyższe, kluby inwestują w infrastrukturę, rozbudowują swoje obiekty, mają mnóstwo innych wydatków. I nie za bardzo mogą liczyć na przychody w najbliższym czasie. To się zmieni za parę lat kiedy każdy klub będzie miał stadion z prawdziwego zdarzenia i będzie mógł liczyć, że sporą część budżetu pokryją wpływy ze sprzedaży biletów" - mówi Trzeciak
"Tej zimy nikt nie ryzykuje. Trwa za to intensywne sondowanie rynku, mamy mnóstwo przymiarek do transferów, tyle, że na razie nic z nich nie wychodzi. Po części jest to wynikiem faktu, że u nas okienko transferowe jest otwarte dwa razy dłużej niż gdzie indziej. Nie spieszymy się. Nikt nie chce wykonać zdecydowanego ruchu. Jakieś tam transfery na pewno będą, ale nie sądzę aby trafił się prawdziwy hit.
Nie zgadzam się z Krzysztofem Klickim, że taka sytuacja jest korzystna. Jak nie ma transferów to nie podwyższa się poziom sportowy drużyn. Poza tym okres zimowy jest najlepszy do tego, aby kupić nowego zawodnika z czysto szkoleniowego punktu widzenia. Jest bowiem najwięcej czasu aby go przygotować do gry w drużynie. W związku z obecną sytuacją wiele klubów liczy na wypożycznia. My czekamy do 30 stycznia. Wtedy zostanie zakończony okres transferowy w Hiszpanii i będzie wielu zawodników, którzy teraz jeszcze myślą, że gdzieś wskoczą, a nie wskoczą. Będą wówczas chętni do zmiany klubu" dodaje Trzeciak.
"Przyczyn tego zastoju trzeba też szukać w układzie tabeli i tym co wiąże się z aferą korupcyjną" - dodaje menedżer piłkarski Mariusz Piekarski. "Po co kluby mają się wzmacniać, skoro mniej więcej wiadomo jak to się wszystko skończy. Na dziewięćdziesiąt procent mistrzem będzie Wisła, praktycznie jest jasne kto spadnie. Szansę walki o drugie miejsce premiowane grą w europejskich pucharach mają dwa, trzy zespoły. Jest ogromna grupa drużyn, którym nie grożą ani spadek, ani spadek, ani puchary. Nie mają powodu wydawać pięniędzy na wzmocnienia.
Zwłaszcza, że do rozegrania pozostało ledwie trzynaście kolejek. Dwa miesiące gry. Inna sprawa to ta afera korupcyjna. Weźmy takie Zagłębie Lubin. Może by i mogli wydać z milion euro na nowego zawodnika. Nikt jednak w klubie nie zaryzykuje, bo nie wie na czym stoi. Może się przecież zdarzyć, że w przyszłym tygodniu PZPN zdegraduje drużynę do drugiej ligi. Prawdziwe transfery będą dopiero latem, teraz można spodziewać się kosmetyki. Kilka zespołów dokona po dwie, maksymalnie trzy zmiany w poszczególnych formacjach. Głównie wynikające z kontuzji. A tak poza wszystkim to największą bolączką na polskim rynku transferowym wcale nie jest brak pieniędzy, ale strach ludzi odpowiedzialnych za transfery przed podejmowaniem decyzji. Dyrektorzy sportowi boją się zdecydować o zakupie za duże pieniądze, bo obawiają się, że coś nie wypali i wtedy oni zapłacą za to głową" - zakończył Piekarski.
Te wszystkie czynniki sprawiają, że dziś w rubryce „przyszli" przy połowie klubów jest tylko kreska. Oczywiście, bomba może jeszcze wybuchnąć, jak na przykład przyjście do Wisły Jacka Krzynówka, ale na razie krakowian wzmocnił tylko wracający z wypożyczenia Grzegorz Kmiecik. A i on wzmocnił raczej rezerwy klubu... Aktywni są jedynie działacze Lecha – wypożyczyli Tomasza Bandrowskiego z Energie Cottbus i podpisali kontrakt z najlepszym napastnikiem drugiej ligi, Slawomirem Peszką. Ale on trafi do Poznania dopiero za pół roku...