Fernando Alonso stwierdził, że kiedyś na pewno zostanie pan mistrzem świata.

Gdyby to powiedział inny kierowca, podzieliłbym jego słowa przez 5. A tak to się cieszę, bo Alonso zawsze mówi to, co myśli.

Reklama

Pana kandydat do tytułu mistrza świata w tym sezonie?

Dziś najmocniejsze jest Ferrari, więc gdybym miał typować, to postawiłbym na Raikkonena lub Massę. Ale to wszystko może się zmienić, bo podczas testów nie wszycy pokazują cały swój potencjał.

Do pierwszego wyścigu niewiele ponad miesiąc, a pan narzeka na nowy bolid.

Oczekiwania były większe, ale śpię spokojnie. Nie jest tak źle, jak by się wydawało. Nowy bolid to dużo nowości, zwłaszcza w aeorodynamice. Jest np. więcej spojlerów, które muszą się ze sobą perfekcyjnie zgrać. Niestety, już podczas pierwszych testów zobaczyliśmy rzeczy, które nas nie ucieszyły, na dodatek te problemy mamy cały czas. Cóż... Zespół pracuje pełną parą i może już w Australii będziemy w stanie walczyć z czołówką. Ale to zawsze jest niewiadomą.

Reklama

A pan jak jest przygotowany?

Fizycznie i kondycyjnie nigdy nie było tak dobrze. Chciałem być maksymalnie przygotowany już do pierwszych testów, więc w grudniu ostro pracowałem. Dużo ćwiczeń aerobowych, żeby utrzymać wagę, co przy moim wysokim wzroście jest bardzo ważne.

Reklama

W tym sezonie będzie pan miał nowego inżyniera wyścigowego. To wielka zmiana.

Inżynier jest najbliżej kierowcy. To moje oczy w boksie. On przekazuje innym inżynierom i projektantom sugestie, ma wpływ na ustawienia bolidu. Jest łącznikiem między kierwcą a sztabem ludzi. Mój nowy inżynier to Hiszpan, który był w zespole Super Aguri. Na razie współpraca jest znakomita. Szkoda, że nie było tak w 2007 r.

W tym sezonie będzie więcej wyścigów na torach ulicznych. Pan lubi takie obiekty.

Uwielbiam, ale trzeba pamiętać, że nowe tory, jak te w Walencji i w Singapurze, oprócz budynków dookoła i barier mają niewiele wspólnego z torami ulicznymi. Są bardzo bezpieczne, a na tych starych, w Monako czy w Macau, margines na błąd jest minimalny. A ja lubię, kiedy ten margines jest jak najmniejszy. Na normalnych torach plac poza nawierzchnią jest czasami tak szeroki, że można wyjechać na pobocze, wykręcić bąka i wrócić do wyścigu.

W Barcelonie podczas testów jeździł pan w deszczu. Ciężko było bez kontroli trakcji?

Myślełm, że będzie więcej problemów. Tor był bardzo mokry i trzeba było uważać, ale ja to lubię. Styl jazdy na mokrym jest bardziej rajdowy, czasami można stracić przyczepność tylnej osi. W ekstremalnych warunkach, jak rok temu na Fuji, będzie jednak ciężko. Do mety dojedzie tylko kilka bolidów. Będzie niebezpiecznie, a to frajda i dla kierowców, i dla kibiców.

Rozmawia pan z kierowcami innym zespołów podczas testów?

Wyścigi i testy to praca na okrągło. Tak naprawdę, kiedy nie jeździmy, to odpoczywamy, a jak nie odpoczywamy, to jemy, jak nie jemy, to śpimy. Ale czasami z kimś rozmawiam. Mam dobre kontakty ze wszystkimi kierowcami. Najlepsze chyba z Alonso.

Pana ulubiony wyścig?

Australia, oczywiście Monza, myślę, że ciekawie będzie w Walencji. Lubię też tor w Montrealu, mimo tego, że rok temu miałem tam wypadek.