Radosław Matusiak i Wojciech Kowalewski długo szukali nowego klubu. Ostatecznie obaj zdecydowali się na powrót do kraju. "Leo Beenhakker pochwalił moją decyzję" - mówi Matusiak, który wiosną grać będzie w barwach Wisły Kraków. Cztery dni po podpisaniu kontraktu z krakowianami otrzymał powołanie do kadry.
"Gibon" miał oferty z Lazio i Reading, ale ostatecznie wylądował w Koronie Kielce. "Chcę wrócić do kadry" - oznajmił zaraz po podpisaniu kontraktu. "Pomogłem kadrze awansować do Euro i mam nadzieję, że trener Leo Beenhakker o tym nie zapomniał" - dodał Kowalewski.
Wojciech Łobodziński i Łukasz Garguła długo powtarzali, że interesuje ich tylko transfer zagraniczny. "Łobo" już podpisał kontrakt z Wisłą, dzisiaj wyjaśni się, czy zawodnikiem tego klubu zostanie Garguła. "Realia się zmieniają. Dobrą robotę zrobił dla nas Leo Beenhakker" - mówi "Faktowi" prezes Wisły Marek Wilczek. "Powtarza zawodnikom, że chce mieć ich na oku. Poza tym boją się, że nie będą mieli miejsca w składzie i stracą szansę na wyjazd na Euro" - dodaje.
Ten sam argument wiślacy chcieli wykorzystać, próbując wyrwać z Wolfsburga Jacka Krzynówka. "Jacek wie, że jak nie będzie grać, może stracić miejsce w kadrze" - argumentuje Wilczek. Tym razem jednak argumenty wiślaków okazały się jednak zbyt słabe. Szczególnie finansowe, dlatego ten transfer jest bardzo mało prawdopodobny.
Polscy piłkarze nie tylko chętnie wracają. Coraz łatwiej dają się przekonać do pozostania w kraju. Dariusz Dudka od kilku miesięcy powtarza, że marzy mu się gra na Zachodzie. Jednak, gdy otrzymał konkretną ofertę z Lazio, postanowił zostać w Wiśle. "Nie chciałem jechać do Włoch, nie będąc w pełni zdrów. Wolę spokojnie przygotować się do gry i pozostać w Krakowie do końca sezonu. Wolę nie ryzykować miejsca w kadrze Leo" - przekonuje "Dudi". "Darek powiedział nam, że woli zostać i spokojnie wrócić do formy" - dodaje Wilczek.
Kluby chętnie korzystają z nowej mody w polskiej piłce. Dzięki temu nasza ekstraklasa staje się coraz ciekawsza. Za granicę nie wyjeżdżają wszyscy piłkarze, którym uda się trzy razy celnie kopnąć piłkę, tak jak to wcześniej bywało.