Departament Logistyki Ekstraklasy SA jest jednak gotowy na wszystkie ewentualności - nawet na taką, aby w przyszłym sezonie w pierwszej lidze grało dziesięć drużyn. "Musimy chronić jakość produktu, jakim jest Orange Ekstraklasa. Można przyjąć system trzy, czy nawet czterorundowy. Liczba meczów natomiast nie powinna się zmniejszać, bo wiążą nas umowy ze sponsorami" - mówi prezes Ekstraklasy Andrzej Rusko.

Reklama

Wątpliwe, aby w Polsce przyjęty został wzór szkocki, w którym w pierwszej lidze gra dwanaście zespołów i po rundzie zasadniczej tworzą dwie grupy - mistrzowską oraz spadkową. "Kiedyś mieliśmy takie coś i co? Zespoły z grupy spadkowej traciły finansowo, bo nikt nie chciał oglądać ich meczów. Myślę, że telewizja też traciła" - mówi nam prezes ŁKS Daniel Goszczyński. Bardziej prawdopodobny jest więc wariant bez podziału na grupy i z systemem trzyrundowym. Natomiast projekt reformy, według której jest dziesięć klubów i każdy gra z każdym cztery razy, odpadnie już w negocjacjach wstępnych.

Na takie rozwiązanie nie zgodzą się bowiem mniejsze kluby. Ani Odra, ani ŁKS, czy Ruch Chorzów. "To śmieszne. A może dopuśćmy do pierwszej ligi tylko piątkę najlepszych? Ja rozumiem, że działacze i spece od marketingu robią wszystko, aby do pierwszej ligi nie awansowały takie kluby, jak Znicz Pruszków, ale dlaczego Znicz miałby nie awansować? Bo nie ma stadionu? No to awansuje i miasto ufunduje mu stadion. W ten sposób się rozwiniemy" - uważa Goszczyński. "Gdybyśmy mieli zagwarantowane, że w jednym sezonie zagramy cztery razy z Widzewem, cztery razy z Wisłą i z Legią, to byśmy się zgodzili. Ale nikt nam takiej gwarancji nie da" - dodaje.

Kluby, które nie martwią się o ligowy byt zupełnie inaczej patrzą na całą sprawę. Dla nich im bardziej atrakcyjna liga, tym więcej pieniędzy do zarobienia i tym większy sens całej zabawy. A atrakcyjna liga to taka, gdzie na stadionach w sektorze dla gości nie ma kolorowej klatki, tylko kolorowe krzesełka. "Nie chcę, aby w ekstraklasie były leśne stadiony. Nie chcę, żeby było tak jak w Bytomiu, gdzie infrastruktura nie jest nawet na drugoligowym poziomie" - twierdzi prezes Górnika Zabrze Ryszard Szuster. "Poczekajmy w wąskim gronie na nowe obiekty w Gdańsku, Gliwicach, czy we Wrocławiu, a potem otwórzmy się z powrotem na szesnaście drużyn. Chcę, żeby ekstraklasa naprawdę była ekstra".

Reklama

Legia i Wisła są podobnego zdania. Mniejsza liga to prawdopodobnie więcej meczów między tymi drużynami, czyli generalnie więcej szczęścia. "Nam jest obojętne, czy w pierwszej lidze będzie grać dwanaście, czy czternaście drużyn; czy będą grupy, czy nie. Jeśli mielibyśmy gwarancje, że dzięki temu nie będzie korupcji, to zgodzimy się i na dziesięć zespołów" - powiedział prezes Wisły Kraków Marek Wilczek.

Czy różne stanowiska większych i mniejszych klubów mogą doprowadzić do buntu tych drugich? Całkiem skutecznego, bo przecież Ekstraklasa to spółka, w której akcjonariuszami są wszystkie kluby pierwszoligowe i mają równe prawo głosu. "Nie wyobrażam sobie, że dojdzie do jakiegokolwiek buntu. Już wielokrotnie dochodziliśmy do porozumienia w imię wspólnego dobra. Wątpię też, abyśmy byli zmuszeni dać pewną rekompensatę mniejszym klubom za to, że zgodzą się na reformę" - mówi rzecznik Ekstraklasy Adrian Skubis.

Już na początku roku Ekstraklasa wysłała do PZPN pismo, aby z II ligi nie awansowały w tym sezonie więcej niż cztery drużyny, które na koniec sezonu nie zajmą gorszego miejsca niż szóste. Prawda jest jednak taka, że Ekstraklasa może wnioskować, PZPN może skłaniać się ku wnioskowi, ale i tak najwięcej w tej sprawie ma do powiedzenia Canal+ - mecenas i dobrodziej. I jeśli telewizja powie, że ma być tak i tak, to będzie tak i tak. Jest tylko jeden problem, który w swoim stylu podsumował Zbigniew Boniek:

"To wszystko są hipokryci. Chcą zmieniać, rewolucjonizować, tylko o tym mówią. Zapominają o jednym: że trzeba działać zgodnie z prawem" - mówi nam były wiceprezes PZPN. "Dla mnie w ekstraklasie mogłoby grać i osiem zespołów, nie ma problemu, podpisuję się pod tym. Ale wie pan ile paragrafów trzeba zmienić, aby przeprowadzić reformę ligi już od przyszłego sezonu? Tyle, że na pewno by do przyszłego sezonu z tym nie zdążyli. Chyba, że bardzo się spieszą i bardzą chcą kombinować. Nie zawsze zgodnie z prawem..." - kończy Boniek