"Stawki dla gwizdków nie były wysokie. Byli tacy, co szmacili się nawet za tysiąc, tysiąc pięćset złotych" - mówi jeden z kieleckich graczy. Zawodnicy Korony mieli w trzeciej lidze 10 tysięcy premii za każde zwycięstwo. Połowę działacze jednak "zamrażali" i zapowiadali, że wypłacą ją dopiero po awansie do drugiej ligi.

Reklama

Druga połowa była wypłacana po wygranym spotkaniu. "I właśnie z tej części kasa szła na sędziów. Nakielskiemu przypadła niewdzięczna rola skarbnika. Nie wiemy, jak później ta forsa dalej krążyła. Prawdopodobnie wręczał ją sędziom trener, kierownik drużyny i kapitan Arkadiusz B." - mówią pytani przez "Fakt" zawodnicy.

Nakielski to były piłkarz Świtu Nowy Dwór z czasów słynnej "afery Szczakowianki" z 2003 roku. Znalazł się wtedy w gronie graczy zawieszonych przez Wydział Dyscypliny. Dla Wdowczyka dziwna przeszłość tego obrońcy nie była, jak widać, przeszkodą. Tak samo jak obecnie nie jest ona problemem dla Arki Nowa Sól, gdzie obecnie gra "Naki".

Jego partnerem w obronie jest tam... Tomasz R., były piłkarz Polaru, którego proces trwa już od dwóch lat. "Nic nie wiem o tym, że Nakielski miałby być przesłuchiwany albo zamieszany w aferę Korony. Zresztą, gdyby ktoś się uparł wyrzucić wszystkich umoczonych w korupcję, to należałoby się pozbyć 99 procent ludzi siedzących w piłce" - uważa Zbigniew Smółka, trener Arki.

To on sprowadził Nakielskiego i R. do Nowej Soli. Sam Nakielski od dwóch dni nie odbiera telefonu. "Nie podnosi nawet, jak dzwonią do niego znajomi piłkarze" - mówi jeden z jego byłych kolegów z boiska. Po awansie do drugiej ligi proceder zbierania pieniędzy przez piłkarzy prawdopodobnie ustał. "Nie pamiętam, żebyśmy choć raz musieli oddawać kasę, kiedy byliśmy już w drugiej lidze" - zapewnia jeden z zawodników Korony.