Niewiele zmieniłoby też przyjście Jacka Krzynówka z Wolfsburga, czy Macieja Iwańskiego z Zagłębia Lubin (mówi się o tych zawodnikach). Natomiast zapewnienia dyrektora sportowego Jacka Bednarza o doskonałych kontaktach w Czechach i na Słowacji, które miałyby zaowocować sprowadzeniem stamtąd jakichś piłkarzy brzmi jak kiepski żart. Doskonałe kontakty oraz rozeznanie na czeskim rynku, to ma nie pan Bednarz (z całym szacunkiem), ale sztaby walczących o tytuł Slavii i Sparty, które już dawno ściągnęły do siebie wszystkich piłkarzy - używając nomenklatury Beenhakkera - z poziomu międzynarodowego. A czeski piłkarz ligowy z - przykład pierwszy z brzegu - Victorii Żiżkow, czy FK Jabłonec naprawdę zbawcą się nie okaże.
Wisła ma w przyszłym sezonie dysponować budżetem rzędu 10 milionów euro (około 35-36 milionów złotych). Dariusz Dudka mówił niedawno na łamach "Przeglądu Sportowego", że by osiągnąc sukces, jakim będzie zakwalifikowanie się do fazy grupowej Ligi Mistrzów, trzeba będzie wydać około 6 milionów euro. To ponad pół przyszłorocznego budżetu, więc niemal na pewno takich pieniędzy nikt w Krakowie nagle na zakupy nie znajdzie. A tak naprawdę to taka kwota (nierealna) o której mówi Dudka byłaby wciąż jak na europejskie realia zbyt skromna.
W dzisiejszych czasach nic nie przemawia do wyobraźni bardziej dobitnie niż pieniądze. Także w futbolu, cyferki mają niestety największe znaczenie. I tak Standard Liege - prawdopodobny mistrz Belgii - dysponuje budżetem dokładnie dwukrotnie wyższym niż Wisła, a w obliczu walki o Ligę Mistrzów zostanie on zapewne jeszcze zwiększony. Pieniędzy jakimi obracają kluby z Rosji i Ukrainy nijak nie da się porównać do tych, które mają do dyspozycji krakowianie. Oligarchowie ze Wschodu uczynili z futbolu swoją nową ulubioną zabawkę. Głównym sponsorem Zenita St. Petersburg jest Gazprom, którego wartość szacuje się na 345 miliardów dolarów. Jakiekolwiek porównanie rosyjskiego giganta do Tele-Foniki będzie śmieszne. Majątek właściciela Szachtara Donieck, Rinata Achmetowa wyceniany jest na 4 miliardy dolarów. Bogusława Cupiała - właściciela Wisły - na 3,6 miliarda, ale złotych. Nieporównywalne jest także zangażowanie jednego i drugiego w sprawy klubu. Achmetow lekką ręką potrafił wydać równowartość dwóch rocznych budżetów Wisły (20 milionów euro) na jednego tylko zawodnika - Nery'ego Alberto Castillo.
A warto zwrócić uwagę, że kluby pokroju Szachtara, Zenita, Sparty Praga, czy Standardu - a do nich równa Wisła, bo przecież nie do Barcelony, Milanu, czy Manchesteru, i z klubami tego pokroju będzie się biła w trzeciej rundzie kwalifikacyjnej (jeżeli przebrnie drugą) - należą cały czas do europejskiej drugiej ligi.
Wniosek jest jeden. Awans do Ligi Mistrzów będzie niemożliwy jeżeli Cupiał głębiej nie sięgnie do kieszeni, albo - chociażby wzorem Liverpoolu - nie zaciągnie kredytów na kupno piłkarzy. Bo sprowadzanie Łobodzińskiego, czy nawet Krzynówka z Gargułą nie zapewni awansu do europejskiej elity. Nie tędy droga.