Sport nie jest wymierny, ale coraz mniej w jego współczesnej wersji zależy od przypadku. O sukcesach przede wszystkim decydują wypracowane schematy, przemyślane systemy szkolenia, organizacja, selekcja i pieniądze. Dlatego dla nikogo, kto choć trochę orientuje się w realiach polskiego sportu, mijający rok 2008 nie powinien uchodzić za jakieś wielkie rozczarowanie. Ot, przegraliśmy z kretesem kolejną imprezę piłkarską, a podczas igrzysk olimpijskich pod względem liczby zdobytych medali daliśmy się wyprzedzić nawet Kenii i Etiopii. To nie jest klęska, lecz zwyczajne odzwierciedlenie naszych obecnych możliwości.

Reklama

Szydzenie ze sportowców i zrzucanie całej winy na nich jest byłoby ogromnym uproszczeniem. Oni robią, co mogą, na więcej ich nie stać. A nie stać ich, bo od lat w Polsce nie udało się stworzyć systemu, który pozwoliłby postawić nasz sport na nogi. Wciąż tak naprawdę nikt nie traktuje sportu w Polsce poważnie. Nie docenia się jego wagi, faktu, że sukces w tej dziedzinie może dźwigać z kolan całe narody, wpływać na gospodarkę, zdrowie fizyczne i psychiczne ludzi.

Po upadku komunizmu wiele się w Polsce zmieniło na lepsze, ale w sporcie nic. Nawet ludzie rządzący w poszczególnych związkach są ci sami. Tutaj nie ma reform, tu jest skansen. W wielu przypadkach przechowalnia dla byłych esbeków i ludzi, o których można powiedzieć wszystko, ale nie to, że są kreatywni, pełni pomysłów i chęci do przeprowadzania zmian. Ich jedynym celem jest trwanie. I udaje im się to wyśmienicie. Na nic zdaje się coraz większy gniew opinii publicznej, mediów i kolejnych rządów. Ostatnie pseudowybory w piłkarskim związku są tego najlepszym dowodem.

I tylko dlatego, że Polaków jest tyle milionów, udaje nam się znaleźć kilka powodów do radości i jakoś wytypować dziesiątkę najlepszych sportowców 2008 roku w plebiscycie "Przeglądu Sportowego". Wynika to ze zwykłego rachunku prawdopodobieństwa. Po prostu w tak dużej liczbie obywateli muszą się trafić jakieś wybitne jednostki. Mające taki talent, że mimo wszystko potrafią zaistnieć. Dzięki temu przez lata mieliśmy na światowym szczycie Adama Małysza, a ostatnio mistrzów olimpijskich: Blanika, Majewskiego i wioślarzy. Jesteśmy dumni z Roberta Kubicy, Agnieszki Radwańskiej, Artura Boruca czy Jakuba Błaszczykowskiego. Oni nie wygrywali dzięki systemowi, ale mimo jego braku.

Reklama