Nitras i Piesiewicz toczą wojnę od czasu zakończenia igrzysk olimpijskich. Minister sportu domaga się rozliczenia prezesa PKOl i jego dymisji z zajmowanego stanowiska.

Piesiewicz nie poda się do dymisji

Piesiewicz nie ma sobie nic do zarzucenia i nie zamierza ustąpić. Według niego sprawa ma podłoże polityczne i tylko dlatego jest atakowany przez szefa resortu sportu.

Reklama

To nie ja jestem inicjatorem tego sporu. Jeśli ktoś za wszelką cenę próbuje upolitycznić polski sport, to już jego problem. Zaznaczam jednak, że mamy już styczeń, a związki sportowe wciąż nie wiedzą, ile pieniędzy otrzymają w tym roku. To są kluczowe informacje potrzebne do normalnego funkcjonowania tych organizacji - powiedział Piesiewicz w rozmowie z serwisem "WP Sportowe Fakty".

Nitras naciska na Piesiewicza

Nitras próbuje zmusić Piesiewicza do dymisji. Dlatego zakręcił ministerialny kurek z pieniędzmi dla PKOl. To nie jedyny problem, bo z finansowania komitetu wycofały się również spółki Skarbu Państwa.

To pierwszy taki przypadek w historii PKOl i to najlepiej pokazuje absurd działań ministra Nitrasa. Warto dodać, że nie jesteśmy dotowani z budżetu państwa, a pieniądze na organizację wyjazdów na kolejne igrzyska PKOl otrzymywał do tej pory od sponsorów - powiedział Piesiewicz.

Piesiewicz zgadza się z prezydentem Dudą

Reklama

Piesiewicz w rozmowie z "WP Sportowe Fakty" odniósł się również do decyzji prezydenta Andrzeja Dudy, który projekt nowelizacji ustawy o sporcie odesłał do Trybunału Konstytucyjnego.

W przypadku ustawy problemem nie jest pomysł zwiększenia udziału kobiet w zarządzaniu polskim sportem, ale wymuszenie takiego rozwiązania poprzez przystawianie przysłowiowego pistoletu do głowy w postaci odcięcia finansowania budżetowego dla tych związków, które postulowanego parytetu nie byłyby w stanie zapewnić. […] Uważam, że prezydent Duda mógł mieć uzasadnione wątpliwości co do konstytucyjności niektórych zapisów ustawy - powiedział szef PKOl.