Jeszcze w poniedziałek piłkarze wsiedli do samolotu i we wtorek w południe wylądują na madryckim lotnisku. O nastrojach wśród hiszpańskich fanów.

Nie na taki powrót liczyli kibice hiszpańskiej drużyny i nie do takiego zdążyli się przez ostatnich sześć lat przyzwyczaić. Jednak tym razem Wielka Hiszpania nie była w stanie pokonać Holandii, Chile, a przede wszystkim własnych słabości, z których największą był brak chęci do walki. Przyznał to na koniec pobytu w Brazylii sam trener. Prasa zaś codzienie donosiła o złej atmosferze w drużynie.

Reklama

Podczas meczu z Australią zapachniało jednak nostalgią. W 2008 roku sukcesy hiszpańskiej reprezentacji rozpoczęły się dzięki trzem zawodnikom - Torresowi i Villi, którzy tworzyli wspaniała parę napastników, oraz Inieście potrafiącym z milimetrową precyzją podać im tak piłkę, by ta potem trafiała do bramki.

Ci sami piłkarze napisali ostatni rozdział. Pierwszego gola w 35. minucie zdobył Villa, drugiego w 69., z podania Iniesty - Torres. Ostatniego - w 81. minucie strzelił Mata.
Na murawie zabrakło tylko kontuzjowanego Xaviego Hernandeza. „Koniec agonii” - podsumował dziennik sportowy „AS”. Hiszpania opuszcza Mundial tylnymi drzwiami. Pokazała, że jeszcze potrafi grać w piłkę, kiedy losy drużyny były już przesądzone. „To tak jak usłyszeć „kocham Cię” na łożu śmierci” - podsumował wygraną komentator dziennika „El Mundo”.

Reklama