Najpierw prosta start/meta, która tak naprawdę nie jest prostą, tylko delikatnie skręca w prawo. Tuż za nią koszmarny pierwszy zakręt, bardzo ostry i bardzo ciasny, zakończony stromym podjazdem w stronę kasyna. Jak Kubica i inni radzą sobie w tych warunkach, pędząc ponad 200 km/h?

Reklama

Wszystkie ulice są tu wąskie, kręte, z wieloma spadkami i wzniesieniami. W telewizji tak to nie wygląda. Na żywo robi piorunujące wrażenie. Zakręt Grand Hotel, najwolniejszy w całej F1, gdzie kierowcy jadą 40 km/h i to na pierwszym biegu. Ciężko go pokonać w ruchu ulicznym, malutkim samochodem. Jak to zrobić bolidem?

Pytania można mnożyć. Pewne jest jedno - wyścig będzie emocjonujący, bo nawet najdrobniejszy błąd oznacza kontakt z bandą. Rozbić może się tu każdy. Przytrafiło się to nawet Michaelowi Schumacherowi. Ale wyścig w Monako to wielkie wydarznie. Tu wszysko jest naj. "To najważniejsze wydarzenie w Monako, w skali od 1 do 10 przyznaję mu 15 punktów" - twierdzi książę Albert.

Flavio Briatore, szef teamu Renault, kursuje miedzy paddockiem o zakotwiczonym w Monaco Harbour ogromnych jachtem. Tam spotykają się milionerzy, a raczej miliarderzy. Wielu z nich właśnie stamtąd będzie oglądąć wyścig, w towarzystwie pięknych, roznegliżowanych kobiet, popijając najwymyślniejsze drinki.

Reklama

Briatore czuje się w Monte Carlo jak ryba w wodzie. On od dawna powtarza, że F1 to przede wszystkim rozrywka, wydarzenie telewizyjne. "Dzięki temu, że miliony kibiców oglądają to w telewizji, wszyscy jesteśmy bogaci" - twierdzi Briatore. "To ważne, by wszyscy związani z Formułą 1 wreszcie to zrozumieli. Ludzie kochają wyścigi, kochają kierowców, ale mało kto pasjonuje się tym, że coś nie działa w skrzyni biegów" - dodaje.

Na wyścig w Monte Carlo przylatują nawet gwiazdy Hollywood. Choć w Ameryce F1 nie jest sportem popularnym, skojarzenie z Fabryką Snów jest jak najbardziej trafne. F1 kocha ten blichtr i przepych. "Hollywood potrzebuje najlepszych aktorów, reżyserów i kamerzystów. F1 potrzebuje najlepszych kierowców i inżynierów. Niestety, szefowie kilku teamów dbają tylko o rozwój technologii. Brak im luzu. Nie mają pojęcia o rozrywce i zarabianiu pieniędzy. A powinni być biznesmenami, jak szefowie Hollywood" - twierdzi Briatore.

W Monaco przepych jest największy. Kierowcy marzą, by wygrać właśnie tu. Nigdzie na trybunach nie ma tylu znakomitości. Na tarasach wspaniałych rezydencji zasiadają mieszkający w Monako bogacze. Goście z całego świata - którzy rezerwowali pokoje rok wcześniej - oglądają bolidy z hotelowych balkonów.

Robert Kubica nie zwraca uwagi na całe zamieszanie. Czeka na sobotnie kwalifikacje, które w Monako decydują o miejscach w wyścigu. W piątek, tak jak wszyscy, miał dzień przerwy od jazd. Kierowcy odrabiali spotkania promocyjne. Polak pojawił się jednak rano w boksie swojego zespołu, ubrany wreszcie nie w służbowy strój, a w koszulkę polo. Rozdał autografy kibicom, porozmawiał z mechanikami, szefami i pobiegł na umówione spotkania ze sponsorami.