Już w ostatnią niedzielę obronę tytułu zapewnił sobie podczas Grand Prix Japonii Niemiec Sebastian Vettel z Red Bull-Renault, chociaż na Suzuce najszybszy był Brytyjczyk Jenson Button z McLaren-Mercedes, aktualny wicelider klasyfikacji MŚ.

"Zwycięstwo w Japonii było jednym z najważniejszych w mojej karierze, dlatego liczę na powtórkę w Korei, choć 12. miejsce sprzed roku na pewno nie było dla mnie satysfakcjonujące. Miałem wtedy problemy z ustawieniem bolidu, ale tym razem nie powinny się one powtórzyć. Yeongam to ciekawy tor, szczególnie pod koniec okrążenia, gdzie jest tylko jedna właściwa linia jazdy w łukach. Jeśli się je pokona nieprawidłowo od razu łapie się duże straty" - uważa Button.

Reklama

Od poniedziałku brytyjski zespół przystąpił do solidnej ofensywy, na razie w mediach, butnie zapowiadając, że chce odnieść zwycięstwa również w pozostałych do końca sezonu czterech startach. Szef ekipy Martin Whitmarsh podkreśla: "W ostatnich tygodniach złapaliśmy mocny wiatr w żagle i dysponujemy naprawdę bardzo dobrym bolidem. To widać było nie tylko w wyścigach, ale i w kwalifikacjach. Choćby w Japonii pole position zabrakło nam tysięcznych sekundy. Przed nami jeszcze cztery starty i oczekujemy czterech wygranych naszych kierowców. Jeśli obaj będą się świetnie spisywać, to spróbujemy dogonić Red Bulle".

Przed rokiem w Grand Prix Korei Brytyjczyk Lewis Hamilton finiszował na drugiej pozycji, za Hiszpanem Fernando Alonso z Ferrari.

"To było ciężkie i długie popołudnie, ale wyścig był dla mnie udany. Myślę, że dzięki strefie wyprzedzania z użyciem systemu DRS na trzecim wirażu, tym razem powinno być bardziej emocjonująco. Poprzednio na prostej start-meta nie było zbyt wielu okazji do wyprzedzania, bo nawierzchni była zbyt mokra. W ten weekend zapowiada się ładna pogoda, więc przekonamy się co można zdziałać na tym torze, gdy jest suchy" - uważa mistrz świata z 2008 roku.

Reklama

W pierwszej edycji GP Korei, podczas której rywalizacja toczy się w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara, Alonso wyprzedził Hamiltona i kolegę z zespołu Brazylijczyka Felipe Massę. Wyścig ten był pechowy dla ekipy Red Bull-Renault, bowiem do mety nie dotarł żaden z jej bolidów.

Na cztery starty przed końcem sezonu kierowcy spod znaku "Czerwonego Byka" mają w dorobku 518 punktów. McLaren-Mercedes zgromadził ich 388, a do zdobycia jest jeszcze maksymalnie 172 pkt. Szansy na tytuł nie ma już Ferrari - 292, ale wciąż jeszcze może przeskoczyć Brytyjczyków.

Reklama

W tym sezonie w kalendarzu MŚ znalazło się 20 eliminacji, ale w wyniku niepewnej sytuacji politycznej odwołano marcową GP Bahrajnu. Bez niej w Azji rozgrywanych będzie w sumie siedem wyścigów, podobnie jak przed rokiem, bowiem 30 października nastąpi debiut GP Indii, na nowo wybudowanym torze pod New Delhi.

Z Indii kierowcy przeniosą się do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdzie 13 listopada wystartują w GP Abu Zabi na nowoczesnym Yas Marina Circuit. Natomiast sezon zakończy dwa tygodnie później GP Brazylii na Interlagos.

To skutek poszukiwania nowych rynków przez szefa Formuły 1 Berniego Ecclestone'a, który coraz częściej daje wyraz swojemu niezadowoleniu ze zbyt małych przychodów zawodów rozgrywanych w Europie. W dodatku często narzeka, że organizatorzy imprez na Starym Kontynencie nie wykazują się zbytnim zaangażowaniem w poszukiwanie nowych sponsorów, a najczęściej domagają się większych wpływów z transmisji telewizyjnych.

Kolejnym krokiem w ramach wschodniej ekspansji jest przyznanie od 2015 roku GP Rosji położonemu nad Morzem Czarnym Soczi. Miasto to rok wcześniej będzie podejmować zimowe igrzyska olimpijskie.