Wyścig zaplanowano na 22 kwietnia. Jednak sytuacja w Bahrajnie wciąż daleka jest od normalizacji, a ostre rozprawienie się rządzących z opozycją i protestami społecznymi budzi mieszane odczucia zagranicznych obserwatorów. Do tego na początku roku uaktywniły się miejscowe organizacje praw człowieka, które ruszyły z agitacją na rzecz zbojkotowania imprezy.

Reklama

Kręgi rządowe i zamożni sponsorzy chcą przy okazji GP Bahrajnu zademonstrować światu, że wszystko wróciło do względnej normalności, a tak nie jest. Nasze działania mają uświadomić kierowcom i ich szefom jaka jest naprawdę sytuacja. Wierzymy, że nie wezmą oni udziału w tej politycznej demonstracji - podkreślił wiceszef Centrum Bahrajnu do spraw Praw Człowieka Nabeel Rajab.