"Jestem bardzo rozczarowany całym weekendem. Niezależnie od okoliczności trzeba spróbować wszystkiego, by zaprezentować się możliwie najlepiej. Taki też był mój cel. Po wypadku George'a (Russella, drugiego kierowcy Williamsa - PAP) zespół postanowił zatrzymać moje auto, by oszczędzić części zamienne" - tłumaczył Kubica, który choć nie ma szans na wysokie lokaty, to miał cel, by w pierwszym po latach sezonie w roli pełnoprawnego kierowcy F1 ukończyć wszystkie wyścigi.

Reklama

"Wyścig w Japonii coraz bliżej, a my nie jesteśmy w łatwej sytuacji" - dodał Kubica, który - co już wiadomo - po sezonie rozstanie się z brytyjskim teamem.

W momencie wycofania Kubica, który po raz pierwszy ścigał się w Soczi, jechał na ostatniej, 18. pozycji, Russell był w połowie drugiej dziesiątki. Na jednym z zakrętów Brytyjczyk nie zapanował jednak nad samochodem i uderzył w bandę, co oznaczało koniec jego jazdy. Polak po chwili zjechał do alei serwisowej, wysiadł z bolidu i już do niego nie wrócił.

"Cały zespół jest sfrustrowany tym, co się stało. To był trudny i nieprzyjemny dzień" - podkreślił Dave Robson, starszy inżynier wyścigowy Williamsa.

Jak wyjaśnił, do wypadku Russella doszło w wyniku zablokowania przedniego koła jego auta, choć Brytyjczyk już wcześniej miał problemy techniczne.

Reklama

"Niedługo później zdecydowaliśmy się wycofać Roberta, aby zaoszczędzić części przed intensywnymi wyścigami kończącymi sezon. Dwa tygodnie byliśmy w drodze, dwa tygodnie poświęciliśmy na przygotowania, a sposób, w który się one zakończyły jest mocno rozczarowujący" - dodał Robson, cytowany na stronie internetowej ekipy z Grove.

Niedzielny wyścig wygrał broniący tytułu lider klasyfikacji generalnej MŚ Lewis Hamilton, przed partnerem z teamu Mercedes GP Finem Valtterim Bottasem oraz reprezentantem Monako Charlesem Leclerkiem z Ferrari.

Brytyjczyk umocnił się na prowadzeniu w klasyfikacji generalnej cyklu. Bottas jest drugi ze stratą 73 punktów. Do końca sezonu pozostało jeszcze pięć zawodów.