Po starcie w poprzednim Dakarze Toyotą postanowiliście wrócić do Mini, ale tym razem z napędem na jedną oś. Dlaczego?

Zmieniły się trochę przepisy. Decyzja o zmianie samochodu na Mini Buggy wynika z tego, że według mojej wiedzy, popartej rozmowami z inżynierami, ten samochód powinien być lepszy na tym Dakarze od znacznie cięższych aut z napędem na cztery koła. Nasze Buggy jest jednak tak wyważone i ma tak ustawione zawieszenie, że prowadzi się prawie jak 4x4. Zawieszenie ma większy skok, w środku podczas jazdy jest bardziej komfortowo, więc mniej się męczymy fizycznie, co w tym rajdzie ma duże znaczenie. Poza tym silnik mamy za fotelami, więc całe to ciepło ucieka w tył. Ta zmiana jest spowodowana też tym, że wszystkie samochody T1, czyli Toyota, Prodrive i Audi, to są konstrukcje, które będą jechały po raz pierwszy w takim układzie zawieszenia, więc są dużą niewiadomą. Nasz Mini Buggy wygrał poprzedni Dakar, więc daje nam pewność, że będziemy mieć dobry samochód.

Reklama

Czyli tak naprawdę nie wie pan, czego się spodziewać po rywalach?

Tych samochodów nikt jeszcze nie pokazał na żadnych zawodach ani testach, więc albo są tak dobre, albo do tej pory nie nadawały się do szybkiej jazdy. Zobaczymy, która z tych teorii się sprawdzi.

Chyba najwięcej zainteresowania wzbudza nowatorska konstrukcja Audi?

Audi to jest układ hybrydowy w trochę innym wydaniu. Tam jest silnik spalinowy, który jest agregatem i ładuje baterie elektryczne, a z silników elektrycznych idzie napęd. To trochę dziwny projekt, ale zobaczymy, jak te samochody będą się sprawować. Na pewno to, że mają stały moment i mniejsze ograniczenia regulaminowe będzie ich atutem. No i mają supermocnych kierowców - Carlosa Sainza i Stephane'a Peterhansela.

Dakar jak widać to także wyścig technologiczny. Wy też w nim uczestniczycie?

Trochę tak. Ja przez ostatnie trzy miesiące nie wrzucałem niczego konkretnego w mediach społecznościowych, bo testowaliśmy ustawienia na każdy z etapów Dakaru, a wiadomo, że każdy to obserwuje.

Reklama

Ale mimo sprawdzonej konstrukcji mieliście trochę problemów z waszym Mini...

Nałożyło się na to kilka kwestii. Przede wszystkim były problemy z częściami. Każdy dostawca tłumaczy, że przez wirusa nie było pełnej dostępności części. Dlatego pewne elementy miały przejechane więcej kilometrów niż na Dakarze i pewnie stąd ich zawodność. Na szczęście wszystkie te części już są i płyną statkiem na Dakar. Dlatego nie stresuję się tym.

Jest pan wszechstronnym kierowcą. Czy widzi pan sportową przyszłość poza rajdami terenowymi?

Celem sportowym jest Dakar, bo w tym jestem po prostu najlepszy. Byłem w tym roku na 24 Le Mans, obserwowałem Roberta Kubicę i widziałem pech jego zespołu, gdy na ostatnim okrążeniu zepsuł im się samochód. Na torze pewnie byłbym szybki, ale chyba nie aż tak, jakbym sam od siebie tego wymagał. Tam trzeba spędzić lata, żeby być bardzo dobrym kierowcą, więc do wyścigów torowych jest mi bardzo daleko. Ja już jestem ukierunkowanym zawodnikiem, głównie na imprezy terenowe.

Każdego dnia Dakaru poświęca pan dużo czasu na internetowe relacje z etapu. To wymogi marketingowe czy własna inicjatywa?

Codziennie wieczorem prowadzę relację live. To mój pomysł, trochę taki kontakt z kibicami. Oni naprawdę się na tym znają i fajnie się z nimi rozmawia. Opowiadam, co się wydarzyło, jakie mieliśmy przygody. Pokazujemy od kuchni, jak wygląda przygotowanie samochodu. To pół godziny jest też dla mnie takim podsumowaniem dnia. Lubię to robić.

Dwukrotnie był pan w Dakarze czwarty. Cel na kolejny wydaje się więc oczywisty, ale rywale są bardzo mocni...

Nie lubię patrzeć na listę startową, bo to przeraża, jak się widzi te nazwiska. To jednak zaszczyt rywalizować z tymi kierowcami i jestem gotowy na walkę o podium. To jest mój cel na ten Dakar.