Pytanie o przyszłość GP Monako pojawia się od kilku lat, gdy coraz częściej słychać opinie, że tor uliczny w Monte Carlo nie spełnia wszystkich wymogów bezpieczeństwa, że wyścigi są nudne, że nie ma tam gdzie wyprzedzać, że kierowcy jeżdżą najwolniej ze wszystkich rund mistrzostw świata.

Reklama

"Oliwy do ognia" w sprawie GP Monako dolał ostatnio szef zespołu McLaren Zak Brown, który przyznał, że organizatorzy tej rundy "muszą stawić czoła rosnącej presji komercyjnej w zmieniającym się świecie".

Brown przyznał, że Monako zawsze było najbardziej efektowaną rundą F1, ale teraz inni organizatorzy w Miami, Singapurze czy Las Vegas są bardziej atrakcyjni.

Z tego powodu Monako musi zaproponować coś nowego, co zwiększy atrakcyjność rywalizacji. Konieczne jest także zmodernizowanie toru, gdyż bolidy F1 są coraz większe i szybsze, uliczny tor w Monte nie spełnia wymogów - dodał szef McLarena.

Lepiej mieć Monako, niż go nie mieć

Oponenci GP Monako podkreślają, że organizatorzy tego wyścigu są nadal finansowo faworyzowani przez promotora Liberty Media. Opłata licencyjna dla Monako wynosi 15 mln euro, gdy inni płacą już dużo więcej.

Pomimo tych zastrzeżeń Brown przyznał, że "woli mieć w kalendarzu Monako, niż gdyby go miało nie być wcale". Brown uważa, że pierwszy start w Monako w jakimś sensie nobilituje młodych kierowców, którzy dopiero zaczynają karierę.

Reklama

Kontrakt organizatora rundy w Monako z promotorem Liberty Media wygasa po tym sezonie. Rozmowy w sprawie jego przedłużenia mają się rozpocząć po tegorocznej edycji, która jest zaplanowana na 29 maja.

Tegoroczny program F1 przewiduje rekordowe 23 wyścigi, pod warunkiem jednak, że zostanie znalezione zastępstwo za Rosję. W najbliższą niedzielę 10 kwietnia zaplanowana jest trzecia runda MŚ F1 - Grand Prix Australii.