Verstappen w tym roku jest bezkonkurencyjny, wygrał już dziesięć wyścigów, w tym cztery ostatnie we Francji, na Węgrzech, w Belgii i Holandii. Jego przewaga przed startem na Monzie nad drugim Monakijczykiem Charlesem Leclerkiem z Ferrari wynosi już 107 pkt.
W ubiegłym roku Verstappen wyścigu na Monzie nie ukończył. Jego mechanicy mieli kłopot z wymianą kół, pit stop Holendra trwał 11,1 s. Na tor lider mistrzostw świata wrócił na 10. pozycji. Ale problemy mieli chwilę później także w serwisie Brytyjczyka Lewisa Hamiltona z Mercedesa.
Gdy obaj znaleźli się ponownie na torze, na 26. okrążeniu, doszło między nimi do kolizji. Na lewym szybkim zakręcie jadącego po wewnętrznej stronie toru Verstappena podbiło na krawężniku, jego bolid wyleciał w powietrze i spadł na tył samochodu Hamiltona.
Oba wypadły z toru i ugrzęzły w żwirze, żaden nie był już w stanie wyjechać na tor, zwyczajnie się zakopały. "Tak się kończy, gdy nie zostawia się miejsca" - krzyczał zdenerwowany przed radio Verstappen. Hamilton jeszcze próbował wyjechać, ale usłyszał polecenie swojego teamu, żeby wyłączył silnik.
Jak zawsze, także w tym roku wyścig na Monzy, obiekcie uważanym za jeden z najszybszych w kalendarzu, będzie dla ekipy Ferrari najbardziej prestiżową rundą mistrzostw świata. Tor, gdzie pierwszy wyścig Grand Prix odbył się w 1950 roku, jest kolebką włoskiej motoryzacji, tutaj kariery zaczynali najbardziej znani kierowcy Italii.
Największe sukcesy włoski zespół zanotował w latach 2000-2006, gdy wygrał tam pięć z siedmiu wyścigów. Trzy razy najszybszy był wtedy Niemiec Michael Schumacher i dwa razy Brazylijczyk Rubens Barichello.
W historii imprezy rekordzistami są Schumacher i Brytyjczyk Lewis Hamilton (Mercedes). Niemiec był najlepszy pięciokrotnie, w latach: 1996, 1998, 2000, 2003, 2006. Pięć zwycięstw ma też na koncie Hamilton (2012, 2014, 2015, 2017, 2018), a trzy Niemiec Sebastian Vettel (2008, 2011, 2013).
Jednak szef Ferrari Mattia Binotto zdaje sobie sprawę, że w tym roku jego ekipie może być bardzo trudno walczyć o zwycięstwo.
"To z pewnością jest trudny moment w tej chwili dla naszego zespołu, gdyż nie osiągamy wyników zgodnych z naszymi oczekiwaniami" - przyznał pytany o nadzieje związane ze startem na Monzie.
"Musimy reagować pozytywnie, na trybunach będą w niedzielę nasi tifosi. Ich obecność będzie dla całej ekipy ważna, gdyż będą nam kibicować i nas wzmacniać. Mam nadzieję na dobry wynik, na pozytywny nastrój na mecie" - dodał.
Ferrari, dla którego początek tegorocznego sezonu nie był zbyt udany, nie ma już szans na walkę o zwycięstwo w klasyfikacji konstruktorów. Włoski team plasuje się aktualnie na drugiej pozycji ze stratą prawie 150 pkt do lidera Red Bulla.
Tor Autodromo Nazionale di Monza (na północ od Mediolanu) mierzy 5 793 m, kierowcy mają do przejechania 53 okrążenia, w sumie 306,72 km. Jest na nim 11 zakrętów - 4 lewe i 7 prawych. Po raz pierwszy GP Włoch rozegrano tam w 1950 roku. Na Monzie ustanowiony został rekord prędkości przejazdu jednego okrążenia w Formule 1. W 2004 roku Kolumbijczyk Juan Pablo Montoya uzyskał średnią 262,24 km/h.
Rok temu zwyciężył Australijczyk Daniel Ricciardo z McLarena. Drugi był Brytyjczyk Lando Norris także z McLarena, a trzeci Fin Valtteri Bottas z Mercedesa. W wyścigu jechał Robert Kubica (Alfa Romeo Racing Orlen) zastępujący Fina Kimiego Raikkonena. Polak zajął 14., przedostatnie miejsce, był szybszy tylko od Niemca Micka Schumachera z teamu Haas.
Grand Prix Włoch na torze Monza tradycyjnie już kończy sezon F1 w Europie. Kolejna runda odbędzie się 2 października w Singapurze, później w Japonii, USA, Meksyku, Brazylii i na zakończenie w Abu Zabi.