Shiffrin w ostatnich latach zdominowała rywalizację w konkurencjach technicznych, ale o początku igrzysk w Pekinie będzie chciała jak najszybciej zapomnieć. W poniedziałek wypadła z trasy na początku pierwszego przejazdu w slalomie gigancie, a dwa dni później to samo przydarzyło się jej w slalomie.
Po zaskakująco szybkim zakończeniu drugiego z występów utytułowana Amerykanka usiadła na boku stoku, schowała głowę między rękami i rozpłakała się. Ponownie emocje wróciły, gdy w rozmowie z dziennikarzami próbowała wrócić myślami do tego, co się wydarzyło. Nie odpowiedziała jednoznacznie na pytanie, czy będzie kontynuować udział w obecnych zmaganiach olimpijskich.
Postaram się ponownie zresetować. Może tym razem uda się to lepiej. Ale nie wiem, jak zrobić to lepiej, bo... po prostu nie wiem. Nigdy wcześniej nie byłam w takim położeniu i nie wiem, jak sobie z tym poradzić - zaznaczyła mistrzyni olimpijska w slalomie z Soczi i złota medalistka igrzysk w Pjongczangu w slalomie gigancie.
"Jaki to ma sens?"
W kalendarzu alpejek są teraz piątkowy supergigant i wtorkowy zjazd, a 17 lutego odbędzie się kombinacja.
Stok z trasą szybkościową wygląda dość niesamowicie i sądzę, że przyjemnie by się po nim jechało. Ale mamy w kadrze kilka naprawdę szybkich dziewczyn, które mogą wypełnić luki. Bo jeśli znów wypadnę na piątej bramce, to jaki to ma sens? - zastanawiała się 26-letnia zawodniczka.
Jak dodała, ma poczucie, że dwoma ostatnimi startami zawiodła wszystkich.
To nie jest koniec świata i głupio jest przejmować się tym tak bardzo, ale czuję, że muszę zadać sobie wiele pytań. Czuję ogromne rozczarowanie. Mam poczucie, że mój występ był wielkim zawodem. Zawiodłam siebie, zawiodłam innych. (...) Slalom gigant i slalom były moimi priorytetami, więc mam poczucie, że ogrom pracy poszedł na marne. Inni będą mówić: "Zdarza się, jest ok, nie bądź dla siebie zbyt surowa", ale to było mnóstwo pracy jak na pięć bramek w gigancie i pięć bramek w slalomie - podkreśliła.
Shiffrin ma za sobą także trudne przeżycia na gruncie osobistym. W 2020 roku zmarł jej ojciec, z którym była bardzo związana. Zrobiła sobie wówczas przerwę w rywalizacji, by uporać się psychicznie z tą stratą.
Dało mi to szerszą perspektywę, ale teraz bardzo chciałabym do niego zadzwonić. Prawdopodobnie powiedziałby mi, bym się po prostu z tym pogodziła. Ale nie ma go tu, by to powiedzieć i jestem z tego powodu też na niego trochę zła. Podsumowując, można powiedzieć, że to nie jest najgorsza rzecz, jakiej doświadczyłam w życiu. Jakkolwiek ciężko jest mi teraz, to nie ma to porównania z gorszymi rzeczami, które mi się przytrafiły - oceniła.