Do hotelu nie jest łatwo trafić. Schowany za zalesionym terenem na wzniesieniu daje izolację i potrzebny przed zawodami spokój. O niego dbają również żołnierze. Zostali specjalnie zatrudnieni, by pilnować, aby biało-czerwoni czuli się w pełni swobodnie. Na terenie ośrodka niewiele się dzieje; w ciągu dnia, oprócz Polaków, można spotkać zaledwie kilka osób.
"Ogromnie się cieszymy, że Polacy wybrali właśnie nasz hotel. Staramy się, by czuli się jak u siebie. Wymagań wielkich nie mają. Tylko sporo jedzą, ale to w końcu sportowcy" - powiedział PAP recepcjonista.
Lekkoatleci nie narzekają. "Mamy wszystko, czego potrzebujemy. Warunki są w porządku. Mimo że na posiłkach dostajemy raczej koreańskie potrawy, to nie ma co grymasić. Obowiązuje szwedzki stół i jedzenia jest pod dostatkiem" - zaznaczył mistrz olimpijski z Sydney w rzucie młotem Szymon Ziółkowski (AZS Poznań).
Jego słowa potwierdził Adam Kszczot (RKS Łódź). "Tylko aklimatyzacja jest trudna. Jestem pierwszy raz w Azji, więc nie do końca wiedziałem jak to będzie" - przyznał brązowy medalista mistrzostw Europy na 800 m.
Polacy trenują w oddalonym o cztery kilometry kompleksie sportowym. Do ich dyspozycji jest siłownia i stadion. Również tam żołnierze nie spuszczają z oka biało-czerwonych, którzy dojeżdżają autobusem. "Można też spokojnie sobie potruchtać. To nie jest daleko" - dodał Kszczot.
Od Daegu, gdzie odbędą się mistrzostwa, dzieli ich odległość 76 km. Udadzą się tam 24 sierpnia. Na trzy dni przed inauguracją rywalizacji zamieszkają w wiosce sportowców, zbudowanej w 2002 roku specjalnie na mistrzostwa świata w piłce nożnej.