"Do Amerykanek jeszcze nam trochę brakuje. Nas bardzo cieszy ten srebrny medal, tym bardziej, że w końcu udało się poprawić rekord Polski. Długo na niego czekaliśmy. Jak odbierałam pałeczkę, wiedziałam, że jeszcze nic nie jest pewnego i nadal liczą się cztery sztafety. Było bardzo ciasno" - oceniła.

Reklama

Polki wystąpiły w składzie: Iga Baumgart-Witan, Patrycja Wyciszkiewicz, Małgorzata Hołub-Kowalik i Justyna Święty-Ersetic. Od niedzieli rekord kraju wynosi 3.21,89.

"Nie jestem robotem i byłam zmęczona. Ale postanowiłam sobie, że powalczę serduchem. Myślę, że się udało. Jeszcze tylu biegów w tak krótkim czasie, a tym bardziej na imprezie mistrzowskiej, nie miałam. To dla mnie dobre, fajne doświadczenie, aczkolwiek mam nadzieję, że już więcej takich biegów nie będzie" - powiedziała.

Reklama

Jak podała oficjalna strona IAAF najszybszą Polką była Wyciszkiewicz. Zmierzono jej międzyczas 49,7.

"Tak, to był idealny bieg, ale to wszystko było możliwe dzięki dobremu występowi Igi. To ona wypracowała fajną przewagę. Bardzo się cieszę, że ta forma przyszła w odpowiednim momencie. Wiedziałam, że będę w Dausze w dobrej dyspozycji i cieszę się, że trener kadrowy Aleksander Matusiński to zauważył i dał mi szansę" - skomentowała.

Wyciszkiewicz przyznała, że ten medal nie tylko cieszy, ale i dodatkowo motywuje do tego, żeby na igrzyskach w Tokio również zawalczyć o miejsce na podium.

Reklama

Hołub-Kowalik trudno było uwierzyć, że uzyskały tak znakomity wynik. "To kosmiczny czas i gdyby ktoś mi powiedział, że tak pobiegniemy, nie byłabym w stanie w to uwierzyć. Pokazałyśmy, że byłyśmy super przygotowane. Każda z dziewczyn zostawiła serce na bieżni. Cieszę się, że byłam częścią tej sztafety" - powiedziała.

Na pierwszej zmianie pobiegła Baumgart-Witan, która przez ostatnie dwa dni leczyła przeziębienie i sama bała się, czy będzie w stanie wystąpić.

"Po biegach indywidualnych i w sztafecie mieszanej byłam wyczerpana. Dostałam dwa dni wolnego i spędziłam je w łóżku. Już na rozgrzewce trener mnie jednak wspierał i powtarzał, żebym się niczym nie przejmowała. Nie przypuszczałam, że aż taki wynik uda się nabiegać" - przyznała.

Przed mistrzostwami świata ani Baumgart-Witan, ani też Święty-Ersetic nie chciały wziąć w ciemno brązowego medalu. Bieżnia w Dausze pokazała, że miały rację.

"Chcemy teraz więcej. To tak jest, że jak dostanie się palec, to chce się całą rękę" - powiedziała.

Po złoto pobiegły w Dausze Amerykanki - 3.18,92, a po brąz - Jamajki - 3.22,37.

Polscy lekkoatleci wracają z Kataru z sześcioma medalami. Kolejne mistrzostwa świata za dwa lata w Eugene.