Kiełbasińska zajęła trzecie miejsce w swojej serii i musiała czekać na rozstrzygnięcia w dwóch pozostałych. Bezpośredni awans do finału uzyskiwały bowiem tylko po dwie najlepsze zawodniczki. Po trzecim biegu wpadła w euforię, a na jej twarzy rysowało się prawdziwe szczęście.

Reklama

"Powoli dochodzi do mnie, co się stało. Był to dziś dla mnie bardzo ciężki bieg. Dużo mnie kosztował i długo dochodziłam do siebie. Przed trzecim biegiem mówiłam już w duchu +błagam, puśćcie je, bo chcę wiedzieć, czy tak, czy też nie+. Nie miałam już nawet siły się stresować. Gdy zobaczyłam, że się udało, to dostałam czarodziejskich mocy, aby się cieszyć" - relacjonowała podekscytowana.

Przyznała, że półfinał nie był idealny w jej wykonaniu.

"Było mi strasznie ciężko. Może przez pogodę, może trochę przez stres. To był pierwszy półfinał mistrzostw świata dla mnie na tym dystansie. Na całe szczęście skończyło się happy endem. Nie mogę się doczekać, aż wejdę do domu, do cichego pokoju, położę się na łóżko i po chwili zrozumiem, co się dziś wydarzyło. Wtedy będę mogła się tym cieszyć" - mówiła Kiełbasińska, a uśmiech nie schodził z jej twarzy.

Opowiadała, że pogoda w Eugene jest niesamowicie dziwna. W cieniu jest nawet chłodno, a po minucie czy dwóch na słońcu człowiek czuje się niemal poparzony.

"Starałam się całą rozgrzewkę wykonać w cieniu, w czapce. Używałam też kamizelek chłodzących. Z nimi też nie możesz przesadzić, bo one niesamowicie chłodzą. Nie chcę jednak narzekać, bo każda miała tak samo. Dostałam się do finału, to najważniejsze" - powiedziała.

Dla Kiełbasińskiej mistrzostwa w Eugene rozpoczęły się od falstartu. Nie wystartowała w sztafecie mieszanej 4 × 400 m. Jak przekazała w oświadczeniu, wcześniej miała obiecane przez trenerów bieganie jedynie w finale tej konkurencji. Do tego przygotowywała się przed mistrzostwami. W jej ocenie to, że sztab nie doczytał regulaminu i nie wiedział o tym, że po eliminacjach będzie można dokonać tylko jednej zmiany, nie jest jej winą. Nie zgodziła się więc na bieganie zarówno eliminacji, jak i finału. Trener Aleksander Matusiński nie wystawił więc jej w tej konkurencji w ogóle. Mikst zajął czwarte miejsce w finale. Biegnący w nim zawodnicy zgodnie skrytykowali Kiełbasińską. Przedstawili sprawę tak, że była to jej rezygnacja z występu zespołowego, odmówienie reprezentowania Polski.

Reklama

"Trenuję 18 lat i znam swoje ciało. Wiedziałam, na co mnie stać, a na co mnie nie stać i potrafiłam podjąć decyzję w odpowiednim momencie. Wiedzieliśmy doskonale, na co jestem przygotowana. Nie byłam przygotowana natomiast na nic więcej. To była trudna decyzja. Doskonale wiedziałam, co robię. To jest mój pierwszy turniej w życiu na 400 m. To był dobry i słuszny wybór. Nie chcę o tym mówić więcej" - podkreśliła.

Awans do finału na 400 m uznała za największy sukces w karierze.

"To zdecydowanie najważniejszy sukces. Czy byłam kiedyś w finale indywidualnie na imprezie seniorskiej, gdzie poziom jest niesamowicie wysoki? Nie przypominam sobie" - mówiła z radością w głosie.

Opowiadała także o tym, ile kosztują ją biegi na 400 m. Po każdym z nich nie może w nocy normalnie spać. Budzi się i czuje tak, jakby miała kaca. "To taki sportowy kac. To naprawdę dużo kosztuje" - dodała. Od razu po wywiadach udała się w miejsce, gdzie będzie mogła ochłodzić mięśnie lodem. Dwa dni do finału indywidualnego uznała jednak za wystarczający czas na regenerację.

"Mam nadzieję, że w dniu finału nastąpi superkompensacja" - mówiła z nadzieją. Nie chciała dywagować na temat tego, czy pobiegnie na torze pierwszym, czy ostatnim. "Nie ma to dziś żadnego znaczenia. Dam z siebie wszystko, na którym bym nie biegła. Na razie realizuję wszystkie cele na ten sezon, które mam zapisane w dzienniczku treningowym. Nie powiem wam, co mam zapisane odnośnie do finału" - zażartowała.

W półfinale odpadła natomiast Natalia Kaczmarczyk, która miała 15. rezultat. Ewidentnie zawiodła, bo w maju ustanowiła rekord życiowy 50,16, ale tym razem pobiegła znacznie wolniej. Z dziennikarzami w mix-zonie nie chciała rozmawiać. Przeszła bez słowa i nie zareagowała na prośbę o wywiad.

Najszybsza w półfinale była Shaunae Miller-Uibo z Bahamów - 49,55.

Z Eugene Tomasz Więcławski