Najlepsza na tym etapie była Japonka Haruka Kitaguchi - 64,32 m. Aby znaleźć się w finałowej dwunastce, należało rzucić co najmniej 59,06.
Miałam w tym roku dobre treningi, które mówiły, że jest szansa powalczyć o finał. Przede wszystkim przez to, co dzieje się z moim barkiem nie byłam w stanie wykonywać w tym roku regularnych treningów rzutowych. To przełożyło się na brak czucia własnego ciała, brak czucia sprzętu, problemy z rozbiegiem - mówiła o swoich kłopotach Andrejczyk.
Dodała, że zaszło też wiele zmian w jej życiu sportowym. Doszło m.in. do zmiany trenera. Fin Petteri Piironen zastąpił Karola Sikorskiego.
Wiem, ile ciężkiej pracy sama w to wszystko włożyłam. Wiem, ile pracy włożył w to wszystko mój team. Jestem im bardzo za to wdzięczna. Taki jest sport, takie jest życie. Po tym sezonie jest kolejny i kolejny. Nie jestem z tych, którzy odpuszczają. Będę walczyć dalej - podkreśliła wicemistrzyni olimpijska.
Po treningach rzutowych w okresie przygotowawczym, bardzo nieregularnych, Andrejczyk nie mogła podnieść ręki. Jak sama przyznała — regularność była żadna.
Wierzę, że z trenerem znajdziemy złoty środek. Ten rok jest dużą nauką. Cieszę się, że dostaję po dupie, bo to też się przydaje. Trener zrobił, co tylko mógł. Starał się mnie uspokoić. Prosił, abym się zrelaksowała. Nie przyniosło to skutku. To dopiero początek naszej pracy, późno zaczęliśmy, nie mogliśmy normalnie pracować. Wierzę, że coś uda nam się złożyć z tego w przyszłych latach - dodała.
W jej głowie są myśli nawet o kolejnej operacji. Ma znów "rozwalony" obrąbek stawowy.
Nie chcę go jednak operować, bo bardzo możliwe, że byłby to koniec mojej kariery. Obrąbek muszę zostawić w spokoju. Jeżeli coś już bym chciała robić, to czyszczenie. Może też coś z przyczepem bicepsa, bo on cały czas daje się we znaki. Jeżeli będę w stanie jeszcze wykonywać treningi rzutowe, to może coś jeszcze uda się w tym sezonie porzucać - mówiła o rozlicznych kłopotach zdrowotnych.
Z Eugene Tomasz Więcławski