"Ciężko jest oceniać turniej, w którym został jeszcze jeden mecz z Węgrami o siódme miejsce. Przede wszystkim musimy się na nim skupić. Zabrakło w tym turnieju ducha drużyny. Widać było, że walczyliśmy, ale to były wysiłki pojedynczych zawodników, a nie było całego zespołu" - powiedział 32-letni Szmal tuż przed wejściem do autokaru, którym polska ekipa udała się z Malmoe do Kristianstad, gdzie będzie teraz zakwaterowana.
Tak jak koledzy potwierdził, że jedyne, co im pozostało, to jeszcze raz zebrać się w sobie i odpowiednio przygotować do piątkowego pojedynku. "Musimy spróbować się odbudować, bo jeśli to się nie uda, to przez kolejny miesiąc będziemy chodzić ze spuszczonymi głowami" - dodał kapitan reprezentacji.
Jego zdaniem istotnym momentem MŚ, była pierwsza przegrana, z gospodarzami turnieju, którzy do spotkania przystępowali po blamażu i porażce z Argentyną, co było wówczas największą sensacją imprezy.
"Według mnie momentem przełomowym była porażka ze Szwedami. Pozwoliliśmy się im odbudować, a sami siebie zdołowaliśmy. Gdybyśmy wygrali bylibyśmy w zupełnie innej sytuacji. Później to już się toczyło wszystko w dół" - tłumaczył zawodnik Rhein-Neckar Loewen, który w przyszłym sezonie będzie grał w Vive Targi Kielce.
Szmalowi trudno wskazać faworyta mistrzostw. Jak podkreślił, stawka bardzo się wyrównała i wszystko jest możliwe.
"Wcześniej typowałem finał francusko-skandynawski. Chociaż w tym roku i Hiszpania jest bardzo mocna. Zobaczymy. Nie chcę prorokować" - zakończył.