Decyzja o tym, kto ma gościć zimowe igrzyska w 2022 roku, ma zostać ogłoszona za nieco ponad rok. Wygląda jednak na to, że wielkiego napięcia nie będzie. Serwis Deadspin podsumował ostatnie informacje dotyczące poczynań kandydatów.
Po niedzielnym referendum, w którym mieszkańcy Krakowa opowiedzieli się przeciwko organizacji igrzysk w ich mieście, stolica Małopolski wycofała swoją kandydaturę. Prezydent Jacek Majchrowski, choć rozżalony, szybko ogłosił zakończenie wysiłków związanych ze staraniem o prawo organizacji zawodów.
Ale nie było to pierwsze miasto, które zrezygnowało. W styczniu wycofał się Sztokholm, ponieważ szwedzkie władze oceniły imprezę jako nieopłacalną. Jako przykład podali budowę chociażby toru bobslejowego, który będzie używany raz - właśnie w ciągu dwutygodniowej imprezy. Później warte miliony inwestycje stoją puste.

Jeszcze wcześniej, bo w listopadzie, ofertę organizacji igrzysk wycofało Monachium. Tam również przeprowadzono referendum i mieszkańcy miasta - podobnie jak w Krakowie - opowiedzieli się przeciw. Podobnie rok temu w marcu stało się w St. Moritz, które imprezę chciało zorganizować wspólnie z pobliskim Davos.

Reklama

Na ostrzu noża postawiona jest sytuacja w Norwegii. Co prawda mieszkańcy Oslo we wrześniowym referendum powiedzieli "tak" - choć przewaga zwolenników była bardzo niewielka - to sytuacja od tego czasu znacznie się zmieniła. W niedzielę doszło do rozłamu w rządzącej koalicji - Partia Postępu opowiedziała się przeciwko organizacji igrzysk. By oferta została utrzymana, konieczny byłby niecodzienny kompromis rządzących konserwatystów i pozostającej w opozycji lewicy.

Kolejna kandydatura - mowa o ukraińskim Lwowie - choć formalnie nie została wycofana, w związku z sytuacją w kraju wydaje się martwa. Rząd w Kijowie nie ma teraz głowy do przygotowywania planów budowy lodowisk i torów saneczkowych.

Reklama

Na polu walki zostały zatem dwa miasta: Ałmaty, stolica Kazachstanu, oraz chiński Pekin. Przy czym, jak zwraca uwagę Barry Patchesky, pierwszy kandydat to miasto w kraju rządzonym przez autorytarnego przywódcę, a Pekin - no cóż...

Ostatnia zimowa impreza olimpijska, która odbyła się w Soczi, kosztowała 51 miliardów dolarów. A to suma skutecznie odstraszająca każdego - poza żądnymi sławy władcami. Mieszkańcy, jeśli mają prawo zabrać głos, zazwyczaj mówią olimpiadzie "nie".

CZYTAJ WIĘCEJ: 11 milionów złotych - tyle wydano na igrzyska, których nie będzie >>>