Koronawirus storpedował trwające ponad dwa tygodnie przygotowania biało-czerwonych do turnieju na Słowacji i na Węgrzech, w którym pierwszy mecz podopieczni selekcjonera Patryka Rombla rozegrają w piątek z Austrią. Z kadry wypadli z powodu dodatnich wyników testów Rafał Przybylski i Dawid Dawydzik, a już po przylocie do Bratysławy kwarantannie musieli się poddać bramkarz Adam Morawski, Piotr Chrapkowski, Jan Czuwara i dwóch innych graczy.

Reklama

Chaos z powodu różnych metod testowania

Ta piątka została skierowana na pięciodniową izolację, a w czwartek dołączyli do nich także Bis i członkowie sztabu: Marcin Wichary, Paulina Adamska i Wojciech Jurasz. Jednak istnieje szansa, że wszyscy będą mogli wrócić do treningów z drużyną wcześniej. To dlatego, że organizatorzy przeprowadzają testy różnymi metodami i ich wyniki są niejednoznaczne.

Bis, Wichary, Adamska i Jurasz mieli pozytywny wynik badań próbek pobranych we wtorek, ale późniejszy test tego dnia, a także ten środowy, dały już wyniki negatywne.

Wszystko wskazuje na to, że zaistniały chaos jest wynikiem różnych metod testowania uczestników turnieju przez organizatora. Związek Piłki Ręcznej w Polsce będzie wnioskował do EHF-u (Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej - PAP) o testowanie zawodników i członków kadry testami PCR obowiązującymi w Europie. ZPRP zawnioskuje również o ponowne przetestowanie pięciu zawodników znajdujących się w izolacji - napisano w komunikacie na oficjalnej stronie internetowej polskiej federacji.

W oczekiwaniu na wyniki

Jak poinformowano, w Bratysławie zameldowali się również piłkarze dodatkowo powołani do kadry przez selekcjonera Patryka Rombla, jednak na razie nie mogą trenować, bo oczekują na wyniki testów. Reszta drużyny udała się już na pierwszy trening.

Polska grać będzie w grupie D, a jej rywalami, oprócz Austrii, będą Białoruś i Niemcy. Tytułu bronią Hiszpanie. Mistrzostwa Europy potrwają do 30 stycznia, kiedy rozegrany zostanie finał w Budapeszcie.