A więc słyszał pan o konflikcie Polski z FIFA?

Tak i jestem zaskoczony. Wiadomo, że Sepp Blatter zawsze będzie chronił swoich ludzi, bo oni zapewniają mu głosy. Afera korupcyjna w Polsce osiągnęła ogromne rozmiary i nie dziwię się, że rząd był podirytowany tym co się dzieje. Tak naprawdę nie ma znaczenia kto w tym konflikcie miał rację. Faktem jest, że Blatter po raz kolejny udowodnił, że rząd suwerennego, demokratycznego kraju tak naprawdę nie rządzi na swoim własnym terenie. Pozwala, by sterowano nim z zewnątrz. Blatter zorganizował FIFA na wzór organizacji mafijnej. Jest „capo di tutti capi”. Proszę zauważyć, że ludzie którzy oddają głosy na Blattera zawsze mogą liczyć na jego wsparcie. Bez względu na fakty i siłę zarzutów. Chodzi tylko i wyłącznie o to, by nikt poza FIFA nie mógł kontrolować pieniędzy, które przechodzą przez futbol.

Reklama

Podobno chce pan wydać w Polsce swoją książkę o przekrętach FIFA. Nie boi się pan, że ją u nas panu zablokują, tak jak w Chinach?

Traktuję to jako żart. Ale faktem jest, że w Chinach miałem już wszystko dogadane i nagle okazało się, że książka nie może być wydana. Ale sądzę, że to była raczej interwencja ludzi z MKOl. Nieprawidłowości w tej organizacji opisywałem wcześniej. A jeśli chodzi o Blattera, to rzeczywiście próbował zablokować wydanie mojej książki. Ma znajomości w sądzie w Zurychu, chciał uzyskać globalny zakaz wydawania mojej książki. Ale to raczej śmieszne. Moje wydawnictwo nie chciało słyszeć o negocjacjach z Blatterem.

Reklama

Gdy rozmawialiśmy kilka miesięcy temu, powiedział pan, że Blatter pójdzie do więzienia. Był pan tego bardzo pewny. A on wciąż jest na wolności, co więcej jest przyjmowany jak głowa państwa.

Dochodzenie długo, ale trwa. Szwajcarski policjant Thomas Hildbrand prowadzi dochodzenie, przesłuchuje ludzi. Jeśli prowadzi pan śledztwo dla swojej gazety, trwa ono tygodniami i nie przynosi efektów, pański szef pewnie powie panu: „daj spokój, znajdź coś nowego. Szkoda twojego czasu i naszych pieniędzy”. Tam jest tak samo. Skoro śledztwo trwa, to znaczy, że dowody są. I to poważne. Ale proszę nie zapominać, że to nie jest sprawa dotycząca zabójstwa, a korupcji. Więc potrwa znacznie dłużej niż się spodziewałem.

Właśnie, proszę przypomnieć czego dokładnie dotyczą zarzuty?

Reklama

Gdy likwidowano firmę ISL, która zajmowała się sprawami marketingowymi FIFA, okazało się, że z jej kont wypływały spore sumy. W dosyć egzotycznych kierunkach. W ten sposób płacono łapówki oficjelom FIFA, którzy zapewnili wcześniej firmie ISL prawa marketingowe do imprez obsługiwanych przez Światową Federację Piłkarską. I to na niekorzystnych warunkach, bo znacznie lepsze oferowała amerykańska agencja IMG. Przykładowo, szefowie firmy wysłali do FIFA fax, w którym oferowali miliard euro za prawa do mistrzostw świata w 2002 roku. Blatter powinien być szczęśliwy a było dokładnie odwrotnie...

Ale to ISL jest oskarżone, nie FIFA.

To jest problem, który wydłuża dochodzenie. FIFA nagle zgłosiła, że firma ISL działała na jej niekorzyść. Szefowie FIFA próbują wykazać, że to oni są pokrzywdzeni. A przecież wiedzieli o wszystkim od lat. Jeśli ktoś zabierze panu portfel, to zgłasza pan to od razu a nie po trzech latach. Inaczej wiadomo, że miał pan interes w tym, żeby prawda wcześniej nie wyszła na jaw.

Ile w sumie mogło być tych łapówek?

Chodzi o kwoty dochodzące do 70 milionów funtów. Niewiele jak na kilka miliardów, które przechodzą corocznie przez FIFA, prawda? Zresztą, to nie koniec. Proszę nie zapominać o premiach i tajnych wypłatach, które wciąż przyznają sobie oficjele FIFA. Dziennikarze sportowi dyskutują z Blatterem o jakiś farmazonach, podczas gdy ktoś powinien zapytać: „Ile pan naprawdę zarabia panie Blatter?”.

A dlaczego sam pan nie zapyta?

Ależ zapytałem.

I co?

Powiedział, że w Szwajcarii nie rozmawia się o zarobkach. Ja mu na to: „Ale u nas w Anglii się rozmawia”. Do cholery, na całym świecie się rozmawia. Jeśli ma pan duże przedsiębiorstwo, które nie należy do właściciela prywatnego, to zarobki powinny być jawne. Wydaje mi się to oczywiste. Tak jest w Anglii, tak jest w USA. Zresztą, czy w Polsce jest tajemnicą ile zarabia premier? Jestem przekonany, że nie!

Korupcja w FIFA zaczęła się od czasów Blattera?

Nie, już za Joao Havelange'a. W 1974 roku Brazylijczyk został szefem FIFA, zastąpił na stanowisku Anglika Stanleya Rousa. Nie chcę przez to powiedzieć, że Anglicy nie biorą łapówek, nie jestem nacjonalistą. Ale Rous był czysty. Tyle tylko, że był konserwatystą. Dla niego nie istniały Chiny czy Afryka. Za Havelange'a w piłce pojawiły się poważne pieniądze. A co za tym idzie, łapówki. Brazylijczyka wspomagał prywatny przedsiębiorca, Horst Dassler, właściciel Adidasa. A później założyciel ISL.

Havelange w 1998 roku w końcu ustąpił ze stanowiska...

Brazylijczyk szukał swojego następcy, ale nie mógł znaleźć nikogo odpowiedniego. Szwajcar miał ogromne ciśnienie, żeby zostać szefem, ale pierwszy zamach na Havelange'a nie powiódł się. W 1994 roku Havelange przetrwał. Ale nie mógł pozbyć się Blattera, nawet jeśli bardzo chciał. Ten miał zbyt dużą wiedzę. Kolejne wybory Blatter już wygrał – ze Szwedem Lennartem Joahanssonem.

Nieuczciwie?

To już powszechnie wiadomo. Szef Somalijskiej Federacji Piłkarskiej poinformował o próbie łapówki. Został zawieszony przez FIFA na 10 lat.

Wysuwa pan bardzo poważne oskarżenia. Jak reaguje Blatter na pańskie śledztwa?

Gdy wyszło na jaw, że ISL płaciło łapówki wysokim oficjelom FIFA, ci postanowili zamieść sprawę pod dywan i wszystko oddać. Tyle, że z oficjalnego konta FIFA! Razem z ekipą BBC Panorama czekaliśmy więc na Blattera na lotnisku w Zurychu, by zapytać go o to osobiście. Podszedłem i zadałem pytanie: „Panie Blatter, dlaczego FIFA oddała łapówki firmie ISL?”. Brak odpowiedzi. „Czy brał pan kiedykolwiek łapówki od ISL?”. Brak odpowiedzi. I jeszcze raz. Odwrócił się i odszedł. Zapewniam pana, że zanim zadałem w ten sposób pytania, prawnicy BBC dokładnie przestudiowali dokumenty, które posiadaliśmy. Gdyby nie mieli pewności, że mamy rację, nie pozwolili by zadać takiego pytania.