W centrum miasta nieopodal skrzyżowania ulic Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich pojawiła się wielka reklamowa siatka. Przedstawia pięciu piłkarzy w białych koszulkach i dwóch trenerów. Zawodnicy to gracze Legii Warszawa. Głównie obcokrajowcy, sprowadzeni do Warszawy w ostatnim miesiącu, a więc niekojarzeni przez kibiców z porażkami stołecznej drużyny i mizerią polskiego futbolu. Trenerzy to były szkoleniowiec Wisły Kraków, a od miesiąca Legii Maciej Skorża i słynny na cały świat meneżer Arsenalu Arsene Wenger. Zachęca do przybycia 7 sierpnia na inaugurację nowego obiektu przy ul. Łazienkowskiej. Ale przy okazji ma skłonić fanów do kupowania karnetów na cały sezon ligowy.
A Legia jeszcze nigdy tak nie potrzebowała kibiców. A raczej ich pieniędzy. Musi ich regularnie przychodzić na stadion tylu, by nie tylko pokryli roczny koszt utrzymania obiektu, który wynosi około 9 mln złotych. Mają też dać zarobić klubowi. Dlatego spoty reklamowe Legii pojawiają się również w telewizji, internecie, w metrze czy kolejkach WKD. ITI wykorzysta w tych zachętach również sieć kin Multikino. Do chodzenia na Legię zachęcają jej najbardziej znani fani: Olaf Lubaszenko czy Wojciech Gąsowski. Mają przyciągnąć nie tylko młodych fanów, ale i tych, którzy pamiętają czasy świetności Legii w latach 70.
Do tej pory klub sprzedał nieco ponad 3,5 tys. karnetów. To niezbyt imponujący wynik. Stadion ma mieć 25 tys. miejsc, a docelowo 31 tys.. Tyle karnetów sprzedano by nawet bez promocji. Ale szefowie klubu są spokojni. Uważają, że gdy skończy się mundial, kibice przypomną sobie o polskiej lidze. – Wiemy z doświadczenia, że w okresie wakacyjnym, dla wielu wyjazdowym, kibice pomyślą o karnetach dopiero na kilka dni przed pierwszym gwizdkiem w meczu z Arsenalem – mówi Marek Drabczyk, członek zarządu Legii.
Legii trudno będzie stracić na tej akcji. Może być spokojny, że sprzeda 5 tysięcy karnetów. A te nie należą do najtańszych w lidze. Ich cena waha się od 420 do 1125 zł. Przy założeniu, że średnia jego cena to ok. 600 zł, klub na takiej ich liczbie zarobiłby 3 mln zł. Nawet pięciokrotnie więcej zarobi na pojedynczych wejściówkach w nadchodzącym sezonie 2010/2011. A to oznacza, że przychód z samej sprzedaży biletów będzie ponad dwa razy większy niż koszty utrzymania obiektu. A te szacunki nie uwzględniają VIP-ów, którzy będą kupować loże na stadionie, oraz przychodów z wynajmu powierzchni pod biura, sklepy czy gastronomię. Na nic jednak się to zda, jeśli piłkarze nie dostosują jakości gry do nowego stadionu. To w końcu obiekt nie tylko na jeden sezon.