Na Wyspach szczególnym uznaniem cieszą się umiejętności fińskich golkiperów. Gdy Celtic Glasgow proponował kontrakt Arturowi Borucowi, to nie Polak był numerem jeden na liście życzeń Gordona Strachana, lecz Fin Antti Niemi z londyńskiego Fulham. Teraz mówi się, że bramkarz reprezentacji Polski mógłby zmienić barwy klubowe i zasilić wielki Arsenal. Ale nie jest to jeszcze pewne. Bo Arsene Wenger równie poważnie rozważa kandydaturę golkipera Boltonu Wanderers. Fina Jussiego Jaaskelainena.

Ale również na fińskich graczy z pola był i jest popyt na Wyspach. Lewoskrzydłowy Jonas Kolkka przez dwa sezony występował w londyńskim Crystal Palace. W tym samym klubie występował również pomocnik Aki Rihilahti. Hannu Tihinen grał w zespole West Ham United, Patri Pasanen występował w Portsmouth, a Markus Heikkinen w drużynie Luton Town. Jonatan Johansson przez pięć lat strzelił 27 goli dla Charltonu Athletic. Napastnik Mikael Forssell oprócz wspomnianego Crystal Palace grał również w słynnej Chelsea, a obecnie broni barw Birmingham City. Stoper Sami Hyypia, choć najlepsze lata ma wyraźnie za sobą, wciąż jest piłkarzem wielkiego Liverpoolu. Obrońca Sampsa Timoska to zawodnik Queens Park Rangers. Pomocnik Teemu Tainio już od dwóch lat gra dla Tottenhamu Hotspur. Do tego pochodzący z Kosowa napastnik Shefki Kuqi jest obecnie wypożyczony do londyńskiego Fulham. Imponująca wyliczanka.

Wydawać by się mogło, że tak ograni i doświadczeni gracze powinni nieść swój zespół narodowy do kolejnych sukcesów. Ale sam fakt gry w najlepszej lidze piłkarskiej Europy to jeszcze nie wszystko. Na murawie trzeba tworzyć zespół, dobrze się rozumieć, mieć pomysł na grę. A z tym u Finów nigdy nie było najlepiej. Na nasze szczęście.



Reklama